Reklama

Ranczo nadziei na nowe życie

Nowiny Nyskie
27/10/2019 11:15

- Główną ideą Rancza Nadziei (w jęz. portugalskim: Fazenda) jest przygotowanie podopiecznego na wyjście ze wspólnoty oraz normalne życie - mówi nyski franciszkanin Marek Baranowicz. - Nie chcę się skupiać na tym co będzie za 5 czy 10 lat, żyję tu i teraz. Moją misją jest pomoc, chociaż jednej osobie, którą spotkam na swojej drodze - dodaje Guzman, świecki misjonarz z Urugwaju.


- Zacząłem wychodzić nocami na ulice i bić się - opowiada Guzman, który na co dzień przebywa w Nysie i prowadzi nyskie Ranczo. Guzman zdecydował się na pobyt w placówce, choć był ateistą. Teraz już nie jest. - Przeszedłem już swoją via crucis, drogę krzyżową. Ale tak ma być jeśli coś jest wartościowe, to musi kosztować, musi boleć - mówi. Jest przekonanym, radykalnym misjonarzem Fazendy, który stworzył pierwszą w Polsce, męską wspólnotę w Nysie.
Przygoda Guzmana z Fazendą rozpoczęła się w 2016 roku. Rozpacz oraz depresja w jaką wpadł po śmierci mamy spowodowała, że zaczął intensywnie brać kokainę. W wieku 30 lat był emocjonalnym wrakiem. Całe dnie spędzał w domu, nocą wychodził na ulice bić się. Choć miał wszystko, co ludzie zwykle chcą mieć: pieniądze, rzeczy, był dobrze wykształcony, jego życie tylko z pozoru wyglądało na idealne. W rzeczywistości czuł się pusty. 
Pewnego ranka nie rozpoznał się w lustrze. Jego brat powiedział: "Jeśli chcesz umierać, twoja sprawa, ale pozwól sobie pomóc". I zaproponował Guzmanowi pobyt w Fazenda da Esperança (Ranczo Nadziei). W ten sposób, kilka lat później trafił on do Nysy. 

Ranczo Nadziei w Nysie powstało w kwietniu 2018 roku, w klasztorze franciszkanów. Około 1400 m2 jego powierzchni zostało przekazane na rzecz Fazendy.

- Ranczo Nadziei to wspólnota założona w 1983 roku przez Hansa Stapela w Brazylii. W tej chwili istnieje ponad 130 takich placówek, w tym tylko jedna w Polsce - informuje brat Marek Baranowicz, nyski franciszkanin, który życie i działalność Rancza poznał w Boliwii, gdzie był misjonarzem.
Dzisiaj Ranczo działa w 22 krajach świata. Około 30 tysięcy osób przeszło przez rok odnowy życia tzw. rekuperacji. Niektóre z nich angażują się potem dalej jako wolontariusze, misjonarze ruszają do innego miejsca na świecie, by wspierać i być odpowiedzialnymi za wspólnoty Rancza. Tak też było z Franklinem z Brazylii oraz Guzmanem z Urugwaju, którzy założyli nyską Fazendę.
Modlitwa, praca i wspólnota 
Ranczo Nadziei to chrześcijańska inicjatywa pomocy ludziom uzależnionym, zagubionym w świecie przemocy, pozbawionym nadziei i sensu życia. To nie ośrodek dla uzależnionych, ale wspólnota. Życie w Fazendzie opiera się na trzech filarach: modlitwa, praca i wspólnota.
- To miejsce dla ludzi, którzy naprawdę chcą zmienić swoje życie, ale jest to bardzo trudna droga - mówi Guzman, który kilka lat temu sam trafił do Rancza Nadziei w Urugwaju. Obecnie w nyskim Ranczu znajduje się dwóch podopiecznych. - Od momentu rozpoczęcia działalności 7 osób ukończyło rekuperację (przyp. aut. roczny pobyt), w ciągu ostatnich czterech miesięcy przyjęliśmy około 30 zgłoszeń - dodaje br. Marek.
Kandydat, aby móc przystąpić do wspólnoty, musi spełnić kilka warunków. Po pierwsze, odręcznie napisać list, w którym umotywuje chęć przystąpienia do wspólnoty. Kolejnym warunkiem jest przedstawienie dokumentu od psychologa bądź psychiatry, w którym lekarz stwierdza brak jakichkolwiek przeciwwskazań.
- Jest to warunek konieczny, musimy być pewni, że będziemy w stanie rzeczywiście komuś pomóc oraz że nikt nie wyrządzi krzywdy naszej wspólnocie - wyjaśnia br. Marek. Dodatkowym, wymogiem są badania na nosicielstwo chorób zakaźnych - choć ich wynik nie dyskryminuje kandydata. Jak twierdzi Guzman, administrator Rancza - czynnikiem dyskwalifikującym kandydata są nieuregulowane kwestie prawne tj. niepłacone alimenty czy chęć ucieczki przed karą więzienia.

W celu kontaktu z Ranczem Nadziei w Nysie pisz na [email protected]. Zainteresowanych przekazaniem darowizny, zapraszamy na stronę Nysa OFN, gdzie można znaleźć numery kont bankowych.


W okresie tzw. rekuperacji każdy z podopiecznych może zrezygnować i opuścić Ranczo w każdej chwili. W Fazendzie obowiązują pewne zasady. Rekuperanci - jak nazywają podopiecznych wspólnoty, nie mogą spożywać alkoholu, narkotyków, nie wolno również palić papierosów ani posiadać telefonu. 
- Ostatnie dwie zasady sprawiają członkom wspólnoty najwięcej trudności - mówi Guzman. Wiele osób szuka pomocy, jednak niewielu chce podporządkować się zasadom. Wielu podopiecznych opuściło Fazendę nie radząc sobie z obowiązującymi zakazami. Rekuperanci podczas pobytu we wspólnocie powstrzymują się też od wszelkich kontaktów seksualnych. Utrzymują więź ze swoimi bliskimi pisząc do nich listy. Po okresie pierwszych trzech miesięcy, raz w miesiącu przewidziane są rodzinne wizyty. 
Podopieczni nyskiej wspólnoty zaczynają dzień około 6 rano. Spotykają się razem w kaplicy, gdzie wspólnie odmawiają różaniec. Dzień mija im głównie na pracy. W Fazendzie prowadzony jest również ogród. 
- Praca w ogrodzie jest jak terapia, codziennie można obserwować jej efekty oraz zbierać plony z zasadzonych ziaren - opowiada Guzman.
To właśnie praca obok modlitwy i wspólnotowego życia jest sposobem na walkę z uzależnieniem. Wspólnota jest dla nich rodziną. Wspólnie modlą się, pracują oraz przygotowują posiłki. - Fazenda jest przykładem miejsca, które przygotowuje cię na różne sytuacje w życiu - dodaje 23-letni Dominik, podopieczny wspólnoty, który trafił do Fazendy prawie półtora roku temu.


Dominik przebywał 3 lata w nyskim zakładzie karnym za posiadanie marihuany, pobicie policjanta oraz inne przestępstwa. O Fazendzie dowiedział się od pedagogów nyskiego więzienia. Proces rekrutacyjny do Rancza Nadziei przeszedł pod koniec wyroku. Spod więzienia odebrał go osobiście Guzman. Dominik spędził pół roku w nyskiej Fazendzie, kolejne pół roku w Fazendzie w Monachium. - Jesteśmy jedną rodziną. Czasem zdarzą się, że rekuperanci są przenoszeni pomiędzy wspólnotami - dodaje br. Marek. 
Dominik nauczył się w Fazendzie gotować. - Nigdy wcześniej nie gotowałem, nie lubię gotować. A tu są same chłopaki, wiadomo czasami jest ciężko, ale muszę pokonywać własne słabości. Zacząłem mój kolejny rok we wspólnocie. Dobrze się zdarzyło, że tu jestem. Po roku może pójdę do szkoły, zrobię maturę, może szkołę zawodową - opowiada Dominik. Jednak nie wyklucza możliwości kontynuacji swojej drogi w Fazendzie. 
Kiedy Dominik trafił do wspólnoty, nie miał ze sobą nic oprócz kilku ubrań. Podopieczni składają datek jeśli pozwala im na to sytuacja finansowa. Fazenda utrzymuje się głównie z darowizn. Niektóre wspólnoty starają się dorobić sprzedając własnoręcznie wytworzone dobra. Nyskie Ranczo sprzedaje różańce. Można je kupić w każdą ostatnią niedzielę miesiąca. Skromny styl życia nie wymaga ogromnych nakładów finansowych dla podopiecznych.
- Jeśli w tym miesiącu nie mamy zbyt dużo jedzenia, to mamy nadzieję w Bogu, że będzie go więcej w następnym miesiącu - dodaje Guzman. Kwestie finansowe są dużo ważniejsze dla ukończenia remontu poddasza, gdzie znajduje się Fazenda. Do tej pory udało się wyremontować jedynie część przeznaczonego miejsca. Wszystkimi pracami budowniczymi zajmują się podopieczni wspólnoty. W przyszłości następna część poddasza ma służyć jako miejsce, gdzie będą mogły zatrzymać się rodziny rekuperantów podczas odwiedzin. Dodatkowo, administratorzy nyskiej Fazendy chcą organizować spotkania młodzieży.
- Myślę, że byłoby to szczególnie fajne doświadczenie dla młodych osób. Kilka dni bez internetu, telefonu - czas poświęcony jedynie na pracę, modlitwę oraz refleksję - dodaje Guzman.



 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do