
Sędzia Mariusz Ulman, który złożył zawiadomienie w sprawie powodzi w Nysie, ujawnił, że Prokuratura Okręgowa w Opolu przez rok nie podjęła żadnych działań w tej sprawie. „Sprawa leży odłogiem, nie przeprowadzono żadnych czynności” – stwierdził publicznie sędzia Sądu Rejonowego w Nysie. - Co jest ważniejszego od miliardowych strat, zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców, a także ofiar powodzi – pyta inny zawiadamiający.
Zawiadomienia trafiły do prokuratury zaraz po ubiegłorocznej powodzi. Dotyczyły "możliwości popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez osoby zarządzające kryzysem", a do tego narażenia na niebezpieczeństwo życia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach. Przestępstwa te zagrożone są karą do 10 lat więzienia.
Mariusz Ulman pytał retorycznie: "Dlaczego wały na Nysie Kłodzkiej były w złym stanie? Dlaczego ratowanie ich wymagało narażania życia zwykłych ludzi?". Sędzia Ulman zarzucał brak analizy ryzyka i opóźnienia w zrzucie wody ze zbiornika retencyjnego Nysa. "Pomimo prognoz, zrzut był stosunkowo mały aż do soboty 14 września" – pisał, wskazując, że decyzje Wód Polskich i samorządu mogły pogorszyć sytuację.
Podczas powodzi tragicznie zginął dr Krzysztof Kamiński, zalane zostały domy, drogi i instytucje w tym Prokuratura Rejonowa w Nysie. Śledztwo od roku nie ruszyło z miejsca
Mariusz Ulman nie był jedynym, który zwrócił uwagę śledczych na nieprawidłowości w trakcie powodzi. Kolejne dotyczyły ewakuacji szpitala powiatowego, która była spóźniona, przez co doszło do zagrożenia życia i zdrowia pacjentów. To zawiadomienie dotyczyło starosty Daniela Palimąki.
Następne, spóźnionej decyzji o ewakuacji mieszkańców Nysy, kiedy miastu zagrażał uszkodzony wał przy ul. Powstańców Śląskich. To dotyczyło burmistrza Kordiana Kolbiarza, odpowiedzialnego za zarządzanie kryzysowe podczas powodzi.
W sumie do prokuratury okręgowej wpłynęły cztery zawiadomienia, które zostały połączone w jedno śledztwo.
Niestety, od roku śledztwa w sprawie powodzi pozostają w martwym punkcie. „Sprawa leży odłogiem, nie przeprowadzono żadnych czynności” - poinformował sędzia Mariusz Ulman, osoba zaufania publicznego, znająca system od środka. Jego słowa wskazują na poważny kryzys wiarygodności organów ścigania. Powódź w Nysie, która przyniosła zagrożenie życia, ogromne szkody majątkowe i straty dla samorządu oraz mieszkańców, powinna być priorytetem dla prokuratury. Tymczasem brak działań może prowadzić do zatarcia śladów – nagrania z monitoringów mogą być nadpisywane, a dowody usuwane.
Inna osoba, która złożyła zawiadomienie w sprawie nieprawidłowości powodziowych również mówi, że prokuratura nie zrobiła kompletnie nic. - Nie zostałem nawet wezwany, jako osoba zawiadamiająca. Złożyłem skargę na prokuratora, który tłumaczył się tym, że poszedł na urlop, a jak z niego wrócił to gdzieś mu się zawieruszyła ta sprawa... - mówi nam. - Co jest ważniejszego od miliardowych strat, zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców, a także ofiar powodzi – pyta inny zawiadamiający.
Po roku od tragedii mieszkańcy wciąż nie znają winnych. Słowa sędziego Ulmana to nie tylko krytyka, ale i oskarżenie wobec bezczynności prokuratury. Czy w tej sytuacji można jeszcze wierzyć w jej niezależność? - czytamy na profilu „Nysa patrzy”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.