
Niepełnosprawne małżeństwo z Hajduk mieszka w tragicznych warunkach. - Boimy się tu mieszkać, chcielibyśmy się przenieść do jakiejś kawalerki, ale nie spełniamy kryteriów gminy - mówi pani Dorota Dylong. Razem ze swoim mężem Józefem mieszka w przedwojennym domu. Zajmują pół parteru. Mieszkania na piętrze od dłuższego czasu stoją puste.
Zalewa parter
Woda przez dziurawy dach przepływa przez nie wprost do mieszkania Dylongów. Jeden z dwóch pokoi nie nadaje się do użytkowania. Po każdym deszczu zalewa go woda. Sufit jest w tak złym stanie, że niedługo odpadnie. - W ogóle tu nie wchodzimy. Boimy się - mówi pan Józef. Na podłodze rozstawionych jest kilkanaście wiader, które mają łapać wodę. Przy dużych opadach nie dają rady. W całym domu czuć zapach wilgoci, na ścianach widać grzyby. Z powodu ciągłego zalewania domu nie działa instalacja oświetleniowa.
Życiowy błąd
- To był jeden z największych błędów w moim życiu - mówi pani Dorota o zakupie mieszkania w poniemieckim domu, którego właścicielem był PGR w Hajdukach Nyskich. Nie stać jej na remont, bo jako osoby niepełnosprawne utrzymują się tylko z renty. - Ja mam 800 zł i mąż ma 800 zł. Ledwo starcza nam na życie - nie kryje. Tymczasem dom, w którym mieszkają nie wiadomo, czy w ogóle nadaje się do remontu. - Była kontrola nadzoru budowlanego, ale nie stwierdzono, że grozi zawaleniem - dodaje pan Józef. Jednak gołym okiem widać, że dom niedługo może się zawalić.
Oddamy za darmo
Bez decyzji nadzoru budowlanego małżeństwo nie może się ubiegać o lokal z zasobów gminy. - Skoro ten lokal jest naszą własnością, to nie mamy prawa do mieszkania komunalnego. Chętnie oddalibyśmy nasze mieszkanie, za chociaż jeden pokój. Więcej nam nie trzeba - zaznaczają.
Stan budynku to nie jedyny problem. W środku nie ma toalety, a nawet kanalizacji. - Brudną wodę wylewam do kratki ściekowej na ulicy - mówi. Mieszkanie ogrzewanie jest prądem, co przekłada się na wysokie rachunki. W kuchni stoi zaś stary piec na drewno, który do dzisiaj jest wykorzystywany przez mieszkańców.
Zarówno pani Dorota, jak i pan Józef to osoby niepełnosprawne. Poznali się w Spółdzielni Inwalidów "Pokój", gdzie razem pracowali. Kiedy zakład upadł, stracili pracę. Do tego pogorszył się stan ich zdrowia. Oboje mają problemy z poruszaniem, a pani Dorota dodatkowo z widzeniem. Nie są też w stanie walczyć o należną im pomoc, nie korzystają nawet z pomocy OPS.#
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Gdzie w takim razie jest Kasia Dowbor?
W sąsiedniej Kępnicy stoją puste mieszkania socjalne, a tu ludzie chorzy nie mają gdzie mieszkać. Dramat! Dach się wali a inspekcja budowlana nie stwierdza zagrożenia. Co się dzieje w tym kraju?