Reklama

Takiej serii śmiertelnych wypadków nie było. Wywiad z Tadeuszem Dunatem

Nowiny Nyskie
20/05/2023 09:04

Wywiad z Tadeuszem Dunatem, byłym naczelnikiem Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Nysie, którego naczelnikiem był 23 lata. W mundurze przepracował 36 lat, przez całą służbę związany z ruchem drogowym.

- Czy pamięta Pan taką serię wypadków, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich tygodniach na nyskich drogach?
- W mojej zawodowej karierze nigdy nie zdarzyło się, żeby w ciągu miesiąca zginęło 8 osób. Jedyny taki wypadek, w którym zginęło tak dużo ludzi, to była katastrofa na ul. Podolskiej w lutym 1984 r. Wtedy doszło do zderzenia autobusu PKS z pociągiem. Zginęło 7 osób i ok. 30 było rannych. Średnia liczba ofiar śmiertelnych z ostatnich lat wynosi ok. 10 osób rocznie. Najwięcej w jednym roku zginęły aż 24 osoby. Jednak w ostatnich latach obserwowaliśmy spadek liczby wypadków ze skutkiem śmiertelnym. W 2022 r. zginęły tylko 4 osoby, a rok wcześniej 9 osób przez cały rok. W tym roku to niesamowita seria. Podobna miała miejsce w grudniu 2000 roku. Wtedy przed świętami zginęły 4 osoby i wszyscy, to byli piesi.

- Czy na nyskich drogach działa prawo serii?
- Nieraz mieliśmy do czynienia właśnie z seriami wypadków na nyskich drogach. Były długie miesiące spokoju, a jak już się zaczęło, to były to właśnie serie kolizji i wypadków. Nie wiem, czym to tłumaczyć, ale tak właśnie było, a ostatnie tragiczne wydarzenia to potwierdzają.

- Jakie były ich przyczyny?
- Większość wypadków ma miejsce przy dobrej pogodzie, ale zauważyłem też pewną prawidłowość, że serie zaczynają się, kiedy ta pogoda się zmienia, np. zaczynają się opady deszczu. Uważam, że nie bez znaczenia są tu towarzyszące im spadki ciśnienia. Mieliśmy przypadki, że w ciągu godziny, właśnie przy takiej zmianie pogody, było nawet 9 kolizji, a później przez cały tydzień tylko 3. Można byłoby napisać pracę magisterską na temat wpływu spadku ciśnienia na liczbę wypadków. To łatwo sprawdzić porównując policyjną dokumentację z danymi Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

- Jakie są inne przyczyny, poza zmianą warunków atmosferycznych?
- W policyjnych statystykach najczęstsze przyczyny wypadków, to wymuszenie pierwszeństwa, wyprzedzanie i nadmierna prędkość. Jednak są to ogólne przyczyny, na które składa się wiele mniejszych czynników. Oprócz błędów kierowców, znaczenie ma stan techniczny pojazdu, który jest praktycznie niesprawdzalny po wypadku, a także jakość drogi. Jeśli jest w złym stanie, to przyczepność na niej jest mniejsza. Wypadek, to zawsze suma czynników zależnych od kierowcy, pojazdu i drogi, a przeważnie wpisuje się ogólną przyczynę. Wśród błędów kierowców jednym z ważnych czynników jest brawura na drodze. Statystyki pokazują, że do największej ilości wypadków dochodzi w grupie wiekowej 18– 24 lat.

- Czy jakieś wypadki utkwiły Panu w pamięci?
- W pewnej miejscowości pod Nysą była taka sytuacja, że dwóch kolegów motocyklistów piło alkohol w knajpie, po czym chcieli odjechać na motorach. Pierwszemu się udało, drugiego zatrzymały osoby, które widziały, że pił. Niestety on się im wyrwał i odjechał tym motorem. W tym samym czasie pierwszy zauważył, że kolega został i postanowił po niego wrócić. Tak jechali, że zderzyli się czołowo i zginęli na miejscu. To byli młodzi ludzie. Jednak najbardziej traumatycznym dla mnie zdarzeniem był wypadek, gdzie kierowca osobówki potrącił 7–letnią dziewczynkę. Wpadła na jezdnię i wywróciła się tak, że głową wpadła pod koła i zginęła. Kierowca nie mógł wyhamować, bo w aucie zepsuły się hamulce. Na miejscu pojawiła się matka dziecka, to był straszny widok, który do dziś ściska mnie za serce. Niewyobrażalna tragedia i rozpacz kobiety nad zmarłym, małym dzieckiem. Dla mnie traumatyczne przeżycie, że akurat miałem córkę w podobnym wieku. Ja musiałem zabezpieczyć ciało dziecka, bo tego wymagała procedura, jednak matka nie chciała nas słuchać. Kiedy czekaliśmy na karawan, to ona w pewnym momencie wzięła to dziecko, przerzuciła przez ramię i poszła z nim do domu. Ja to cały czas widzę, do dziś mnie to chwyta za serce. Wtedy nie było psychologów w policji jak teraz, a po czymś takim wracaliśmy do pracy. Wypadki z dziećmi są najstraszniejsze. Pamiętam też wypadek na drodze pod Starym Paczkowem. Nocą jezdnią szedł pieszy, bez kamizelki odblaskowej i w ciemnym ubraniu. Od strony Paczkowa jechało małżeństwo busem, wracali z pracy. Potrącili śmiertelnie tego człowieka, który przebił szybę i wpadł do środka pojazdu, głową prosto na kolana pasażerki. Najgorsze jak jest wypadek, w którym ktoś ginie i zjawia się tam rodzina. W swojej karierze zawodowej byłem na ponad 200 wypadkach śmiertelnych.

- Czy udało się Panu zapomnieć o tych wypadkach?
- Kiedy jadę obok miejsca, gdzie byłem na wypadku, to zaraz mi się to przypomina, pamiętam kto zginął i w jaki sposób. 

- Czy miał Pan do czynienia z samobójstwami na drogach?
- W kilku przypadkach mieliśmy takie przypuszczenia, że to mogło być przyczyną, ale trudno to stwierdzić, chyba że ktoś zostawił list pożegnalny.


- Jaką rolę w wypadkach odgrywał alkohol?
- Nieraz podczas dyskusji z samorządowcami na temat bezpieczeństwa, poruszany jest temat punktów sprzedaży alkoholu. Zawsze im mówię, że sklepy z alkoholem jak dla mnie powinny być na każdej ulicy, żeby pijacy nie musieli wsiadać do auta i jechać w poszukiwaniu alkoholu. Wiele wypadków ma właśnie taką genezę, że ktoś pojechał po alkohol. Zasada piłeś nie jedź, powinna być świętością dla każdego kierowcy. 

- Ile promili miał najbardziej pijany kierowca, którego Pan zatrzymał?
- Zatrzymany przeze mnie rekordzista miał 4 promile. Swoim samochodem uderzył w… radiowóz. Co ciekawe, ten człowiek normalnie stał i rozmawiał, ale pił przez dłuższy czas. 4 promile to dawka śmiertelna, ale nie jeśli alkohol się przyjmuje w dłuższym czasie i tak najczęściej jest z tymi rekordzistami. Gdyby jednorazowo przyjęli taką ilość alkoholu, to by umarli.

- Czy można porównać sytuację na drogach w latach 80. czy 90. z tym, co dzieje się na nich obecnie?
- W latach 80. było więcej wypadków śmiertelnych, średnio rocznie ginęło nawet 30 osób! Głównie przez alkohol, bo było przyzwolenie na picie i wsiadanie za kierownicę. Dziś tego nie ma, z czego się bardzo cieszę i jestem dumny, kiedy ludzie reagują i odbierają np. kluczyki osobom, które chcą jechać pod wpływem. Innym powodem tak dużej liczby ofiar było to, że nie przejmowano się tak bardzo bezpieczeństwem. Nikt wtedy nie używał pasów. Wtedy było więcej rowerów, motorowerów i motocykli, których kierowcy ginęli, bo np. jechali bez świateł. Piesi natomiast chodzili poboczem, narażając swoje życie. Paradoksalnie, kiedy ludzie przesiedli się do aut, zrobiło się bezpieczniej. W ostatnich latach liczba wypadków bardzo spadła. 


- Można im jakoś zapobiegać?
- Ważna jest prewencja, pokazywanie wypadków i mówienie o nich. Wypadek to tragedia na drodze ale też tragedia, która ma społeczne konsekwencje. Ktoś osierocił dzieci albo je stracił, rodzice myśleli np., że ich dziecko będzie się nimi opiekować na stare lata i je stracili. Ktoś został kaleką lub musiał płacić odszkodowanie za spowodowanie wypadku. Mieliśmy takie prelekcje dla uczniów nyskich szkół, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. Pokazywaliśmy wypadki i mówiliśmy o ich konsekwencjach. Ludzie wychodzą z domu jednego dnia, mają plany i sprawy do załatwienia, a na drugi dzień ich nie ma. I to trafia do ludzi. Zawsze byłem zwolennikiem prewencji, docierania do ludzi, bo co z tego, że policjanci nałożą tysiąc mandatów, skoro nie będą one miały oddziaływania społecznego. Powtarzałem też swoim policjantom, że jeśli zatrzymujecie pijanego kierowcę, to robicie mu przysługę – jemu i jego rodzinie, że uchroniliście go przed tragedią, jeśli doszłoby do wypadku. Zatrzymanie takiego kierowcy, to dla niego żółta kartka i ostrzeżenie, z którego powinien wyciągnąć wnioski.


- Co Pan myśli o nowym taryfikatorze?
Uważam, że kary są obecnie za wysokie. Kara musi być nieuchronna, ale niekoniecznie drakońska. Jeśli ktoś raz, dwa i trzy razy przekracza prędkość i nie spotyka go z tego powodu kara, to niedobrze. Wysoki mandat działa krótkoterminowo, a jak ktoś kilkanaście razy przekracza prędkość, a raz zapłaci, to może się nawet tak bardzo tym nie przejmuje. Dlaczego w Czechach na autostradzie kierowcy jadą z dopuszczalną prędkością? Wiedzą, że na pewno zapłacą mandat, jak przekroczą prędkość. Wiedzą, że kara jest nieuchronna, a jej wysokość to sprawa wtórna. Czasem kara jest niepotrzebna, miałem taki przypadek, gdy złapałem kierowcę za przekroczenie prędkości. Kiedy tylko otworzył okno do akcji wkroczyła jego żona, która zrobiła mu prawdziwą awanturę w aucie. Skończyło się na pouczeniu. Największą karą dla niego był długi i głośny „wywód” żony.


- Czy przy drogach powinny rosnąć drzewa?
- Jestem miłośnikiem przyrody, ale drzewa powinny rosnąc w lesie, a nie przy drogach. W dwóch kwietniowych wypadkach śmiertelnych były właśnie drzewa. Możemy tylko gdybać, czy uratowałoby to życie, ale to fakt. Bezpieczeństwo jest najważniejsze, dlatego będąc naczelnikiem apelowałem i prosiłem zarządców dróg o wycinkę drzew. Z przykrością obserwuję, że rozpoczęty kilka lat temu program został powstrzymany, szkoda, bo może udałoby się uniknąć kolejnych ofiar.

- Z drugiej strony mówi się, że to kierowca powinien uważać, a drzewo nie zabija?
- Jeśli ktoś mówi, że to kierowca powinien uważać, to powinien porozmawiać z bliskimi osób, które zginęły na drzewie i niech im to wytłumaczy. Nie każdy błąd kierowcy powinien się kończyć jego śmiercią, a drzewa błędów nie wybaczają.

- Jak Panu dzisiaj jeździ się po nyskich drogach? 
- W wielu miejscach to tragedia, która chyba wynika z niewłaściwego szkolenia. Przed przejazdem kolejowym na Grodkowskiej jest korek, więc ja jadąc zmniejszam prędkość i zatrzymuję się przed torami, bo przede mną stoją auta. To za mną trąbią! Przed Chełmońskiego zatrzymuję się przed przejazdem dla rowerzystów, bo nie widzę czy ktoś zaraz nie wyjedzie, to oczywiście trąbią. Do tego wyprzedzanie w mieście i nieznajomość przepisów. Widzę też agresję u kierowców, czego kiedyś nie było.

Rozmawiał
Piotr Wojtasik


 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Laska - niezalogowany 2023-05-22 10:48:24

    Teraz zamiast prelekcji policji zaprasza się do szkół organizacje PQSTWZRDFG.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do