
- Nam nie chodzi już tylko o nas, ale o ludzi, którzy tędy chodzą. Rodzice z dziećmi, uczniowie nyskich szkół, działkowcy i tysiące innych mieszkańców, którzy codziennie wracają tędy do domów lub idą do miasta – mówią mieszkańcy domu przy ul. Mickiewicza. Tydzień temu rozpędzony samochód wypadł z drogi i dachował przed wejściem do budynku. Cudem nikt nie zginął, choć było blisko tragedii.
Chwilę przed wypadkiem do córki jednych z mieszkańców przyszła koleżanka, która wchodziła od ul. Mickiewicza. - Ledwo zamknęła drzwi, a my usłyszeliśmy huk i zobaczyliśmy auto leżące na dachu przed naszą furtką. Gdyby przyszła kilka minut później mogła zginąć – nie kryje przerażenia pani Monika. Zdradza, że jej córka już dwa lata nie wychodzi z domu od strony ul. Mickiewicza, bo się boi. - Wychodzi od tyłu, a kiedy słyszy pisk opon i ryk silnika, to wpada w panikę – nie kryje.
Sześć wypadków!
Mieszkańcy budynku przy Mickiewicza 6 żyją w ciągłym strachu. - Tu co roku dochodzi do wypadków. Nie pamiętamy już ile razy naprawialiśmy ogrodzenie – mówi jeden ze współwłaścicieli budynku. - To jest kwestia czasu, jak ktoś tu zginie. Dopóki nie ma ofiar, to nikt się tym nie przejmuje – przekonuje kolejna mieszkanka. Jak nas informuje, od 2019 roku było tu już sześć takich niebezpiecznych zdarzeń. - Raz wjechał nam do ogródka golfem, który wbił się w drzewo. Jego kierowca był naćpany. Miesiąc później chłopak mercedesem skasował nam płot. Rok później przewróciło się tu twingo, którego pasażerowie postawili je szybko na koła i uciekli. Rok temu dostawca pizzy wleciał w płot sąsiadów z drugiej strony, a jeszcze były wypadki na skrzyżowaniu Mickiewicza i Żeromskiego – wyliczają nasi rozmówcy.
Opinia
Tadeusz Dziubandowski, dyrektor Zakładu Utrzymania Dróg Powiatu Nyskiego
– Na brak wyobraźni nie ma rady, bo jeśli ktoś wchodzi w zakręt z prędkością 120 km/h, to nie może być innych skutków. To kierowcy powodują wypadki, bo droga jest dobrze wykonana, tyle że przeznaczona do prędkości maksymalnej 60 km/h. Tu nic nie pomoże, jeśli kierowcy będą jeździć z nadmierną prędkością.
Żyją w strachu
Mieszkańcy nie mogą spokojnie spać, bo każdy pisk opon i ryk silnika stawia ich na nogi. - Czekamy tylko czy wjedzie w nasz płot czy nie wjedzie – zaznaczają i podkreślają, że nie chodzi o ich płot, tylko o to, że ktoś tu w końcu zginie. - Tu konieczne są urządzenia ograniczające prędkość. Progi zwalniające na drodze, a bariera energochłonna wzdłuż ścieżki pieszo–rowerowej. Inaczej ktoś tu zginie – mówi Tomasz Ciesielski, administrator budynku.
Nie ma rady?
- Na głupotę nie ma rady, możemy wprowadzić tam ograniczenie prędkości, ale skutek tego może być żaden, bo niestety wielu kierowców nie przestrzega żadnych zakazów i ograniczeń – mówi Arkadiusz Jagieło, naczelnik wydziału drogownictwa Starostwa Powiatowego w Nysie. Przyznaje, że tylko fizyczne ograniczenie prędkości, np. progami zwalniającymi, może przynieść efekt. - Jednak nie zawsze progi można zastosować. Przeprowadzimy wizję w terenie i zastanowimy się na rozwiązaniem problemu - zapewnia nas. Jednak już wiadomo, że raczej nie ma możliwości zamontowania przy feralnej drodze bariery energochłonnej.
Bariery dla bariery
- Musi być ona odsunięta pół metra od krawędzi jezdni. Taka bariera ma ok. 25 cm szerokości, czyli razem o 75 cm, trzeba zwęzić ścieżkę pieszo–rowerową i to jest kolejny problem – przekonuje. Naczelnik uważa, że problem nadmiernej prędkości w miastach związany jest z tym, że zniknęły z nich fotoradary, którymi dysponowała straż miejska. - Sprawdzały się w szczególnie niebezpiecznych miejscach, a teraz w mieście nie ma praktycznie żadnych kontroli prędkości – uważa Arkadiusz Jagieło. Zaprzecza, że zakręt może być źle wyprofilowany, a tym samym przyczyniać się do wypadków. - Zgodnie z projektem zakręt jest przystosowany do prędkości 60 km/h i jest to prędkość bezpieczna. Nie ma możliwości, aby kierowca jadący z taką prędkością wypadł z tego zakrętu – zapewnia.
Burmistrz obiecał pomoc
Mieszkańcy wspominają, że podczas ostatniej kampanii wyborczej w sprawę zakrętu zaangażował się kandydujący na drugą kadencję Kordian Kolbiarz. - Przysłał do nas wiceburmistrza Piotra Bobaka (obecnie radnego powiatu nyskiego), który obiecał pomoc. Skończyło się tym, że gmina wysłała pismo do powiatu z naszą interwencją. My nie dostaliśmy nawet odpowiedzi (było to w 2018 r.). - Po jednym z wypadków, kiedy znów napisałam do burmistrza ten mi odpowiedział: „Co możemy zrobić, przecież w mieście jest ograniczenie do 50 km/h” - wspomina mieszkanka.#
Autor: Piotr Wojtasik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Postawić na chodniku bariery betonowe tak jak na tamie jeziora a chodnik zrobić i dla pieszych i rowerzystów tak jak na ulicy Kolejowej przed urzędem i nie będzie problemu .To jest rozwiązanie ,które przekazuje nieodpłatnie.
Kołnierz wysłał im Bobaka i po sprawie . Żenada
a mógł wysłać ......... no przecież nie wierdaka, pali-mąkę czy laryngologa.........
Kierowcy którzy psychicznie nie dorośli aby prowadzić pojazd. Fotoradar postawić i by się skończyło szaleństwo co niektórych. Mandaty jako procent zarobków, a jak bezrobotny to konfiskata auta tak jak jest to cywilizowanych krajach. Kierowcę który przekraczając prędkość/ jadąc po % potrąci pieszego skarżyć o usiłowanie zabujstwa.
A jakby fotoradar stacjonarny postawili to moze by kierowcow nauczylo zwalniania
Wszystkie lice w Nysie ulice to tory wyścigowe. A połowa kierowców to "rajdowcy". Nic tego nie zmieni. Tylko kontrolować i karać. Polecam kolejny raz Kolejowa, Wrocławska, Rynek, Celna. Popołudnie, wieczór, noc kiedy nie ma korka kto jedzie tam przepisowe 30 km ? A w nocy tor wyścigowy szybciej głośniej .... ile fabryka czy tuner dał.
Jaka prędkość obowiązuje w mieście ja się pytam????