Sąd Okręgowy w Opolu uchylił decyzję nyskiego sądu, który umorzył sprawę zniszczenia mienia gminnego za pomocą farby kredowej. Oskarżeni o to zostali członkowie komitetu referendalnego Patryk Cichy i Robert Adamczyk. Okazało się, że Burmistrz Nysy złożył wniosek o ściganie sprawców, a nyska prokuratura i przede wszystkim sąd popełnili błędy.
W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Opolu odbyła się rozprawa w sprawie napisu „Referendum 27.04" wykonanego zmywalną kredą na placu przed remizą OSP w Domaszkowicach. Doszło do tego w kwietniu 2024 r. a "sprawcami" byli członkowie komitetu referendalnego ws. odwołania władz Nysy.
Sąd Okręgowy uznał umorzenie za przedwczesne i nakazał nyskiemu sądowi przeprowadzenie procesu karnego.
- Sąd Rejonowy umorzył postępowanie przyjmując, że w sprawie nie został złożony wniosek o ściganie. Takie ustalenie oczywiście okazało się błędne, bo taki wniosek został złożony przez Burmistrza Nysy i dołączony przez prokuratora - uzasadniał sędzia Daniel Kliś z Sądu Okręgowego w Opolu. Jego zdaniem, nyski sąd widząc brak takiego wniosku w aktach sprawy powinien zwrócić się do prokuratury o uzupełnienie aktu oskarżenia. Powinien to zrobić na piśmie, bo prokuratora nie było na rozprawie w sądzie w Nysie. Wyjaśnił też, że wniosek o ściganie sprawców burmistrz mógł złożyć już po decyzji sądu pierwszej instancji. - Postępowanie karne nie zakończyło się, a pokrzywdzony może taki wniosek złożyć na każdym jego etapie. - podkreślał sędzia Kliś. Uznał, że prokuratura składając akt oskarżenia bez wniosku o ściganie nie zachowała się wzorowo. - Doszło do uchybienia, bo prokurator błędnie uznał osobę składającą zawiadomienie za osobę pokrzywdzoną - mówił.
- Serial kredowy będzie trwał. To kompromitacja prokuratura Mazura z Nysy, który najpierw nie pojawia się w sądzie pierwszej instancji i nie składa wniosku o ściganie, a robi to dopiero po tym, jak sprawa zostaje umorzona! Dzisiaj też nie było go w sądzie, tylko występował zdalnie. To kompromitacja burmistrza Nysy, którego przedstawiciela na pierwszej rozprawie powiedziała jasno, że gmina nie składa wniosku o ściganie - komentuje Patryk Cichy, jeden z oskarżonych. Jego zdaniem jest to zemsta władz Nysy za referendum, które wykorzystują do tego wymiar sprawiedliwości - prokuraturę i sąd. - Byliśmy przekonani, że sąd okręgowy podejmie taką decyzję, to nawet dobrze, bo proces będzie ciekawy i więcej osób dowie się do czego posuwają się władze Nysy - dodaje Robert Adamczyk. - Szkoda tylko czasu i pieniędzy, szkoda że prokuratura w takim tempie nie zajmuje się innymi sprawami, w tym nieprawidłowościami w urzędzie miejskim i podległych mu spółkach - podkreśla Patryk Cichy.
Przypomnijmy, że Sąd Rejonowy w Nysie umorzył sprawę, bo jak wskazał, gmina Nysa nie złożyła wymaganego przepisami wniosku o ściganie sprawców. Oznaczało to, że postępowanie nie powinno było w ogóle wszczęte. Pomimo tego rozstrzygnięcia prokurator wniósł sprzeciw od wyroku pierwszej instancji, w wyniku czego sprawa trafiła ponownie na wokandę — tym razem do sądu Okręgowego w Opolu.
Sprawa nie dotyczy tylko zniszczenia mienia, ponieważ ma szerszy kontekst. Dotyczy fundamentalnych zagadnień związanych z wolnością wypowiedzi i swobodą uczestnictwa w życiu publicznym, prawem obywateli do informowania o referendum, granicami ingerencji władz lokalnych czy wykorzystywaniem instrumentów prawnych do ograniczania aktywności społecznej.
Dla wielu mieszkańców jest to sprawa symboliczna, pokazująca sposób traktowania inicjatyw obywatelskich w gminie Nysa. Jest to próba kneblowania ust osobom zaangażowanym społecznie jak również próba zastraszenia co wpisuje się w metody władz Nysy, które widzieliśmy w trakcie kampanii referendalnej.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Wstyd dla Nysy że mamy takiego burmistrza