
Chodzi o mieszaninę trylinki i gruzu betonowego, która leży obok szpitala ZOZ Głuchołazy. Ten znajduje się na terenie Parku Krajobrazowego Gór Opawskich. Obok przebiega droga, którą spacerują turyści, ozdrowieńcy po Covid–19 i mieszkańcy naszego miasta. Mogą podziwiać ten „piękny wybryk bezradności i opieszałości urzędniczej” w ramach działań na rzecz ochrony przyrody.
Przypomnijmy, że owa pryzma leży tutaj od prawie 10 lat. Część materiału – trylinki (sześciokątnych, betonowych elementów drogowych) była wykorzystana jako krawężniki przy drodze dojazdowej do szpitala. Od ponad 7 lat ten specyficzny „materiał budowlany” pozostaje w stanie dziewiczym. Porósł trawą, mchem i młodymi drzewami. Kiedy mieszkańcy ul. Lompy interweniowali w tej sprawie w straży miejskiej, ta interwencję skierowała do dyrektora ZOZ Artura Grychowskiego, a także do naczelnika wydziału ochrony środowiska w powiecie nyskim, Jacka Tarnowskiego.
Zarówno straż miejska jak i naczelnik w odpowiedzi na zgłoszone przez mieszkańców nieprawidłowości, w oparciu o stanowisko dyrektora stwierdzili jednoznacznie, że jest to materiał budowlany, który w najbliższym czasie zostanie wykorzystany i… zniknie z tego miejsca. Niestety tak się nie stało! Po niespełna dwóch latach na prośbę mieszkańców interweniował w tej sprawie ponownie lokalny dziennikarz „Nowin Nyskich”. W styczniu br. otrzymał od naczelnika Jacka Tarnowskiego informację, że najpóźniej do końca marca wysypisko zostanie usunięte. Zapewniając o tym, dodał, że – jeżeli nie, to sam na plecach wyniesie ten materiał! Słowa nie dotrzymał po raz kolejny!
Pryzma jak była, tak jest!
Należy zaznaczyć, że dużo wcześniej mieszkańcy ulicy znaleźli osobę zainteresowaną tym materiałem, która po jego ewentualnym zabraniu zobowiązała się uprzątnąć również teren. Z uwagi na „zapał” zainteresowanego mieszkańcy zwrócili się o pomoc w przyśpieszeniu załatwienia sprawy do Joanny Burskiej – członka Zarządu Powiatu w Nysie. Ta wyraziła aprobatę do takowych działań, w zamian deklarując inny, nowy materiał dla szpitala. Niestety procedury formalne dyrektora Grychowskiego trwały ponad miesiąc, co spowodowało, że zainteresowany zrezygnował z transakcji.
Ponieważ wynoszenie „materiału” na plecach naczelnika nie wyszło, mieszkańcy ponownie zwrócili się z prośbą o interwencję do pani Joanny Burskiej. Efektem była osobista inspekcja naczelnika Tarnowskiego na miejscu. I owszem, przyznał, że tego rodzaju materiał nie powinien zalegać w tym miejscu. Tym razem po raz trzeci zobowiązał się do zabrania tego materiału do 20 kwietnia, po czym wniósł, że tak dla pewności do końca kwietnia br. zobowiązuje się, że odpowiednia firma zabierze ten materiał.
Po raz trzeci nie dotrzymał słowa! Słowa danemu dziennikarzowi, reprezentującemu mieszkańców. Widać pan Jacek stał się mistrzem w obietnicach. Obietnicach złożonych członkowi zarządu, mieszkańcom i dziennikarzowi.#
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie radzi sobie -zwolnić naczelnika z pracy - bardzo proste rozwiązanie
platforma zajęta funduszem odbudowy
Na moje oko, to nie gruz, tylko trylinka zdjęta z jakiejś nawierzchni, może do wykorzystania. Zresztą leży na jakimś zapleczu w krzakach, a nie przy głównej drodze. Każda instytucja ma jakieś zadupie, na którym coś trzyma. Nie ma już żadnych ciekawszych tematów w Głuchołazach? A Pan tarnowski na pewno za to nie odpowiada.