
Jerzy Chmiel jest mieszkańcem Głuchołaz, byłym pedagogiem, który przez lata zaszczepiał młodzieży miłość do gór. Po przejściu na emeryturę nie zwalnia tempa - brał czynny udział w znakowaniu tras dla narciarzy biegowych w okolicach Głuchołaz, działa w Klubie Turystyki Narciarskiej.
"Nowiny Nyskie" - Nie urodził się Pan w Głuchołazach. Jak to się stało, że życie związał Pan z tym miastem?
Jerzy Chmiel - Jestem mieszkańcem Głuchołaz od 1974 roku. Wcześniej studiowałem matematykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu, do którego z kolei przyjechałem z Wielkopolski, z okolic Piły. Na studiach trzeba było dorabiać. Jako pomocnik kierowcy, który rozwoził po województwie zaopatrzenie do sklepów rybnych przynajmniej raz w tygodniu docieraliśmy do Głuchołaz. Kiedy zbliżaliśmy się do miasta jadąc zarówno od strony Nysy jak i od Prudnika urzekał mnie za każdym razem widok pięknych gór. Dla ludzi z nizin, do których należałem góry zawsze były hipnotyczne, urokliwe, przyciągały... Na ostatnim roku studiów poznałem żonę, a ona była z Opolszczyzny i oboje zdecydowaliśmy, że przyszłość zwiążemy z Głuchołazami. Żona jeszcze studiowała kiedy ja znalazłem tutaj pracę jako nauczyciel matematyki. Do emerytury pracowałem w zawodzie.
- A kiedy zaczęła się Pana pasja do gór?
- Właśnie na studiach. Z racji tego, że miałem stosunkowo daleko do domu w weekendy wraz ze znajomymi zagospodarowaliśmy sobie czas wypadami górskimi - bliższymi lub dalszymi. W szkole już jako nauczyciel traktowałem wyjazdy w góry z uczniami jako wyjątkowy czas, część programu wychowawczego i zawsze tak do tego podchodziłem. Na studiach wstąpiłem do PTTK, a że w Głuchołazach też działał jego oddział kontynuowałem tę działalność. Żeby zgodnie z prawem móc prowadzić wycieczki bez konieczności zatrudniania przewodników trzeba było mieć uprawnienia, a więc je zdobyłem.
- Gdzie wędrował Pan ze swoimi uczniami?
- Na początku wędrowałem z nimi w weekendy, a że góry mieliśmy "pod ręką" to nie wymagało to ponoszenia dodatkowych kosztów. Zaczynaliśmy więc od Gór Opawskich, ale kiedy widziałam, że grupa jest silna, że da radę fizycznie, jest przygotowana do większego wysiłku to szliśmy wyżej. Kiedyś mogliśmy sobie pozwolić nawet na czterodniowy wyjazd. Zdobyliśmy wszystkie szczyty - od Sudetów po Tatry.
Wędrówki z młodzieżą miały swoje prawa - najważniejsze było bezpieczeństwo. Starałem się na początku ograniczać wędrówki do niższych gór, bo wystarczyło, że w grupie znalazły się dwie osoby słabsze kondycyjnie, żeby nie doszło do zrealizowania planów. Ale najważniejsze, że chcieli wędrować, chcieli pokonywać swoje słabości.
Zauważyłem, że kiedy nie ma atmosfery w rodzinie, żeby spędzać dobrze razem czas - chociażby chodzić w góry - to łatwiej zaszczepia to szkoła i to z człowiekiem zostaje w dorosłym życiu. Młodzież bardzo chętnie brała udział w takich przedsięwzięciach. Nawet jeśli motorem tego był odwieczny temat "bo przepadną lekcje" (śmiech) to nie był to czas spędzony bezowocnie.
Wiedząc, że nie każdego będzie stać na wpłacanie składki potrzebnej na wyjazd organizowałem akcje. Kiedyś zakłady pracy opiekowały się szkołami i w ten sposób uczniowie mogli wykonać proste prace i za to zarobić. Naszym zaprzyjaźnionym zakładem była "Papiernia", ale przecież można było też brać udział w wykopkach ziemniaków, czy zbierać kamienie po polach. Zarobione w ten sposób pieniądze nie ulegały podziałowi - były wspólne, przeznaczane na wyjazdy. Ja preferowałem podróże pociągami. Zaszczepiłem tę miłość do gór wielu uczniom. Teraz moi byli uczniowie są również członkami naszego oddziału PTTK.
- Działa Pan aktywnie - oczywiście z innymi członkami oddziału, by Głuchołazy przyciągały amatorów narciarstwa biegowego...
- Trzeba zaznaczyć, że w naszym oddziale bardzo wspaniale działa Klub Turystyki Kolarskiej "Ktukol", który ma kilkudziesięcioletnią tradycję. Z kolei Klub Turystyki Narciarskiej może pochwalić się kilkunastoletnią tradycją. Nasz zasięg jest powiatowy, ale oczywiście mamy także członków spoza naszego terenu. W tym roku - po upływie 5-6 lat - doczekaliśmy się wspaniałych warunków, bo po prostu był śnieg, a przy narciarstwie biegowym potrzeba go trochę więcej - ok. 40 cm. Sezon narciarski jest krótki, więc tym bardziej cieszy, że w tym roku mieliśmy okazję nacieszyć się nim. Przez pandemię - ze względu na to, że nie można jechać do Czech - zaobserwowaliśmy ożywienie turystyki w naszym regionie. U naszych sąsiadów są trasy zjazdowe, ale ze względu na zakazy epidemiologiczne, ci którzy do tej pory zjeżdżali, biegali - robili to u nas. To były setki ludzi!
- Gdzie można pobiegać na nartach?
- Na Opolszczyźnie jest ok. 30 km oznakowanych szlaków narciarstwa biegowego. Znakował je nasz klub przy współpracy z gminą, bo nie wszystko da się zrobić siłami społecznymi - pewien zastrzyk pieniędzy jest potrzebny.
- Gdzie powstały trasy do biegów narciarskich w okolicach Głuchołaz?
- Zakładaliśmy trasy w miejscach, gdzie na początku biegały pojedyncze osoby. Pierwszy szlak narciarstwa biegowego powstał przy współpracy z sąsiadami po stronie czeskiej na wysokości schroniska na Kopie. To pętla Wolfa, zegarmistrza ze Zlatych Hor, który przywiózł narty z Norwegii i spopularyzował ten sport. Najłatwiej dotrzeć tam samochodem od strony czeskiej.
Następna trasa biegnie doliną Bystrego Potoku - od kapliczki między Jarnołtówkiem a Pokrzywną, gdzie jest dróżka i tam też ludzie biegali. Trzecie miejsce zaczyna się od stadionu w Głuchołazach w kierunku Wilamowic, wzdłuż Białej Głuchołaskiej.
W lesie wokół Góry Parkowej wytyczona jest pętla im. Edka Ilnickiego, nauczyciela, założyciela klubu w Głuchołazach. On był motorem napędowym, Klub Turystyki Narciarskiej był jego dzieckiem.
Jak wspomniałem, nasze ścieżki są oznakowane, posiadają tablice informacyjne. Ale jedno, to ścieżki oznakować, a drugie utrzymać je w dobrym stanie i trzeba to robić na bieżąco. Posiadamy skuter zakupiony z projektu, a jedna z firm wykonała dla nas śladownicę. Przejazd takiego sprzętu daje narciarzom komfort biegania. Co roku spotykamy się w okresie walentynek. W tym roku zorganizowaliśmy ognisko w Podlesiu, udzielaliśmy porad, było mnóstwo ludzi, którzy kochają góry i narty. To jest dla nas wypełnianie testamentu, który zostawił nam Edek.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Kolo 53 ! ?
ale dzisiejsza tzw. młodzież zapatrzona jest w tzw. martę błyskawicę... dzisiaj wędrówki po górach zastępują burdy uliczne -róbta co chceta-