
Natalia Cwajna - 22-letnia mieszkanka Kopernik, która śpiewa od najmłodszych lat. Jest w trakcie studiów na kierunku zarządzanie projektami społecznymi na Uniwersytecie Wrocławskim. Dodatkowo należy do Ochotniczej Straży Pożarnej w Kopernikach. Ma za sobą występy na scenie Teatru Polskiego Radia oraz role w spektaklach TVP3 "Żołnierze wyklęci" i "Panny Morowe". W rozmowie z "Nowinami Nyskimi" opowiada o swojej karierze wokalnej i występie w "The Voice of Poland".
- "Nowiny Nyskie" - Skąd pomysł na śpiew? Jak odkryłaś swój talent?
- Natalia Cwajna - Wszystko zrodziło się naturalnie. Moi rodzice są umuzykalnieni, śpiewali w Estradzie Wojskowej, tato grał na gitarze, a mama śpiewała. Moja siostra również kocha śpiewać. Na żadnych świętach, wakacjach, ogniskach, nigdy nie zabrakło gitary i śpiewu. Zawsze z rodziną śpiewamy na głosy na przykład podczas kolędowania. Odkąd pamiętam muzyka jest obecna w moim życiu. Śpiewałam od dziecka.
- Jak wyglądały twoje początki śpiewu w Nysie?
- Po raz pierwszy na deskach teatru nyskiego stanęłam jako pięciolatka, biorąc udział w konkursie pieśni patriotycznej. Pierwsze lekcje muzyki miałam w szkole podstawowej. W okresie szkoły gimnazjalnej nie występowałam publicznie i nikt z moich znajomych, ani nauczycieli nie zdawał sobie sprawy z tego, że śpiewam. Moje wokalne popisy skupiały się raczej w moich czterech ścianach. Z perspektywy czasu żałuję, że nikomu o tym nie powiedziałam, bo samoistnie pozbawiłam się możliwości rozwoju, który być może ktoś by mi zaoferował. Jednak moja nieśmiałość wzięła górę. Jak poszłam do liceum wystartowałam w konkursie poezji śpiewanej. Chcieli mnie zdyskwalifikować. Byłam jedyną osobą, która przygotowywała się sama. Nie miałam żadnego instruktora. Po prostu wybrałam piosenkę i pomyślałam, że spróbuję. Poezja śpiewana zawsze mnie fascynowała, od podstawówki jeździłam na konkursy recytatorskie, na których pełna podziwu słuchałam starszych koleżanek, które śpiewały teksty wierszy. W regulaminie był zapis, że trzeba mieć swoje aranżacje, a ja miałam podkłady z internetu. Jak przyznali mi pierwsze miejsce, jury chciało mnie po chwili zdyskwalifikować. Przy całej widowni i uczestnikach nawiązała się dyskusja na temat mojego występu i mojego udziału w całym konkursie. To było dla mnie ciężkie przeżycie i jeszcze wtedy nie umiałam walczyć o swoje, na szczęście na mojej drodze pojawiły się osoby, takie jak pani Aniela Łabuś, które wyciągnęły do mnie rękę i bardzo mi pomogły w tamtym momencie.
- Kto był twoim nyskim trenerem?
- W podstawówce uczyła mnie pani Irena Wilk, która zaraziła mnie swoją miłością do muzyki, byłam w nią bardzo wpatrzona, a pasja z jaką o tym mówiła w pewnym stopniu ukształtowała moją wrażliwość muzyczną. Pani Irena od razu zaangażowała mnie do szkolnego zespołu wokalnego "Agrafka". Później zaczęła się moja wokalna przygoda w Nyskim Domu Kultury, a dokładniej w "Nyskim Studio Piosenki", w którym śpiewam od lat. Tam też przez lata oswajałam się z występami na coraz to większych scenach i odnosiłam mniejsze i większe sukcesy. Pierwszy raz zetknęłam się również z nagraniami telewizyjnymi, przy realizacji spektaklu "Panny Morowe". Muszę wspomnieć również o osobie, która dotychczas miała największy wpływ na mój rozwój artystyczny, czyli pan Darek Orłowski, instruktor Nyskiego Studia Piosenki, który zawsze jest dla mnie wsparciem.
- Ile godzin dziennie ćwiczysz śpiew?
- Zależy. Jak chodziłam do liceum śpiewałam dzień w dzień. Będąc na studiach nie miałam już takiej możliwości, ponieważ mieszkałam w akademiku i dopiero wracając do domu na weekend nadrabiam wokalne zaległości. Teraz staram się śpiewać codziennie, choć są dni, że robię sobie przerwę, żeby dać odpocząć rodzicom, którzy nieraz zamykają drzwi do pokoju, bo już nie mogą tego słuchać (śmiech).
- Skąd pomysł na wzięcie udziału w programie "The Voice of Poland"?
- Od dziecka, od pierwszych edycji oglądałam ten program i byłam nim zafascynowana. Wiedziałam, że chcę to robić w życiu, że chcę śpiewać. Zobaczyłam informację o castingu i stwierdziłam, że mogę spróbować, że to ten czas. Casting odbył się w maju i udało się.
- Czy ciężko jest się dostać do programu?
- W tym roku ze względu na pandemię jest trochę inaczej. We wcześniejszych edycjach, najpierw trzeba było pojechać do Warszawy i tam odbywał się casting w osobnym pomieszczeniu i po tym było kilka etapów. W tamtym roku z tego co wiem, było około 6 tysięcy zgłoszeń. Natomiast w tym roku trzeba było wysłać nagranie do precastingów i zgłoszeń było ponad 15 tysięcy. Pośród tych nagrań wyłoniono około 100 osób i do końca czerwca mieliśmy dostać informację o wynikach.
- Jak wyglądały etapy rekrutacji do programu przed wejściem na scenę?
- Najpierw dostałam wiadomość mailem z gratulacjami, że moje nagranie przeszło dalej. Musiałam pojechać do Warszawy i przejść kolejne etapy i castingi z trenerami. Jak trenerzy dokonali selekcji, wyłonili właśnie te sto osób. Następnie dostałam już zaproszenie na przesłuchania w ciemno.
- Jak wspominasz swój występ?
- Na pewno było ciężko. Przed samym wejściem na scenę starałam się nie stresować i podejść do tego na luzie, wiedząc, że stres może mi tylko zaszkodzić i nie przyniesie on nic dobrego. Jednak w momencie kiedy znalazłam się na scenie trochę mnie sparaliżowało i pamiętam, że jak jurorzy się obrócili i zapytali mnie jak mam na imię, stałam chyba z minutę, byłam tak wzruszona, że nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
- Miałaś dokonać wyboru i dlaczego wybrałaś akurat Edytę Górniak?
- Wybrałam Edytę, bo jakoś bardziej mnie przekonała. To przekomarzanie trenerów i rozmowy ze mną trwały o wiele dłużej niż pokazali to w odcinku. Pani Edyta bardzo o mnie walczyła i wydawało mi się, że bardziej zależało jej, abym była akurat u niej w drużynie.
- Jak się układa współpraca z Edytą Górniak?
- W porządku. Na początku byłam bardzo skrępowana i nie mogłam się w ogóle wyluzować, ponieważ każde moje słowo śledziły kamery, dlatego musiałam zastanawiać się nad tym, co mówię i bardzo panować nad stresem. Na początku było ciężko, ale później wyzbyłam się całego stresu i przyzwyczaiłam się do obecności osób trzecich na planie, a z czasem bariera między mną a moją trenerką zaczęła się rozmywać. Zaczęłam patrzeć na nią, nie jak na gwiazdę z telewizji, tylko jak na drugiego człowieka, takiego samego jak każdy z nas.
- Jaka jest twoja grupa?
- Są to świetni ludzie. Wiadomo, jak w każdej dziedzinie życia znaleźli się też ludzie zachowujący się nie fair i rzucający kłody pod nogi. Jednak nawet osoby z produkcji przyznały, że w tym roku zdecydowana większość uczestników to naprawdę wartościowi, pomocni i życzliwi ludzie. Wszyscy się naprawdę kumplujemy i jesteśmy ze sobą cały czas na łączach. Jesteśmy w stałym kontakcie, dzwonimy do siebie i piszemy, komentujemy swoje występy i wspieramy się bardzo na każdym szczeblu.
- Kiedy będą odcinki na żywo?
- Chyba w listopadzie.
- Czy planujesz nagrać płytę?
- To jest moje marzenie. Teraz na pewno będę dążyła do tego, aby mieć swój zespół za plecami. Odkąd śpiewam, zawsze śpiewałam do podkładów. Mając zespół na scenie, człowiek czuje się bardzo swobodnie i całkiem inaczej się śpiewa.
- Piszesz swoje piosenki?
- Staram się pisać swoje teksty, pisałam także na potrzeby swojego licealnego zespołu, ponieważ byłam jedną z trzech wokalistek. Jednak większość tekstów na razie leży w szufladzie i czeka na swój czas.
- Jak nazywał się wasz zespół?
- Ze znajomymi z liceum założyliśmy zespół - Muzyczne Kartony. Pomysł na zespół był bardzo oryginalny, ponieważ rzadko kiedy spotyka się na scenie trzy wokalistki śpiewające razem. Spotkałyśmy się w dobrym miejscu o dobrym czasie, chodziłyśmy do jednej klasy i tak razem z Agnieszką Pabiś i Marceliną Pudełek zaczynając od występów na szkolnych apelach i konkurowaniu ze sobą stworzyłyśmy zespół. Jeździliśmy na różne konkursy muzyczne i graliśmy koncerty. Naszym największym sukcesem było otrzymanie nagrody publiczności na "Zimowej Giełdzie Piosenki" w Opolu, za nasz autorski numer. Trochę mi szkoda, że zespół się rozpadł, ale każdy rozjechał się na studia po Polsce.
- Jakie masz plany na przyszłość? Co planujesz?
- 3 lata studiów na wydziale nauk społecznych utwierdziło mnie w przekonaniu, że uwielbiam pracę z ludźmi. Chciałabym teraz dopiąć formalności związane ze studiami i obronić pracę licencjacką. Chcę dokształcić się muzycznie i szlifować technikę śpiewu. Mam nadzieję, że będę mogła realizować swoje muzyczne cele i skupić się na swoich potrzebach. Zamierzam się rozwijać i nadal robić to co kocham.
- Czego mogę Ci życzyć?
- Na pewno zapału do pracy i konsekwencji w dążeniu do celu. Przyda mi się też odporność na hejt, negatywne komentarze i stres, bo jest to bolączka naszych czasów. Możesz mi życzyć również szczęścia, bo to chyba ono jest najważniejsze w tej branży i tego, abym dalej mocno szła po swoje.#
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Rozmawiała Joanna Kania
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"The Voice of Poland" Każdy naród w całym świecie ma swój własny język przecież i nie zazdroszczą żadnemu kiedy gęga po swojemu Gdy w słownictwie moc potęga Polak do słów obcych sięga bo nie w polskim jest ta siła co w rodakach kiedyś tkwiła Wciąż prowadzą różne spory ma być pardon czy też sorry mówią że jesteś na topie kiedy sławą błyśniesz chłopie Ty masz inny punkt widzenia tak jak różny punkt siedzenia więc Ci wytykają błędy masz być modny czyli trendy Kiedy szczęściem swój byt lepisz czy jest dobrze nie.. jest hepi a Rej przewraca się w grobie na te gadki w obcej mowie