Reklama

Niewidoma może trafić na bruk

Nowiny Nyskie
18/03/2021 13:52

- Na początku kwietnia będę musiała się wyprowadzić z tego pokoju, bo kończy mi się umowa najmu. I co ja wtedy zrobię?! Pójdę do noclegowni?! A co będzie się działo ze mną w czasie dnia?! Przecież ja nawet nie jestem w stanie samodzielnie poruszać się po ulicy! – mówi niewidoma Czesława Laszek z Nysy. 

Sytuacja mieszkaniowa kobiety jest równie tragiczna jak stan jej zdrowia. - Trzy lata temu zaczęły mnie boleć oczy. Poszłam do okulisty w Nysie, który skierował mnie na specjalistyczny zabieg do kliniki w Katowicach. Niestety posłuchałam znajomych i zapisałam się na zabieg w Czechach. Dla mnie znaczenie miało także to, że zabrano mnie spod drzwi, zawieziono do szpitala, a potem przywieziono z powrotem – opowiada Czesława Laszek.
Kobieta nie dysponuje dokumentacją medyczną, ale twierdzi, że w ciągu półtorej roku przeszła w Czechach aż… pięć zabiegów okulistycznych. Niestety żadnej poprawy nie było – wręcz odwrotnie. – Poszłam do pani okulistki w Nysie, która po zbadaniu powiedziała, że nie da się uratować prawego oka, tego które było operowane. Na widzenie lewym mam jeszcze szansę, ale trzeba jechać do kliniki w Katowicach, gdzie mają mi przeprowadzić zabieg usunięcia twardej zaćmy – mówi.
Dodaje, że jest zarejestrowana i oczekuje w kolejce na ten zabieg. Stwierdza przy tym, że nie miała możliwości dochodzenia swoich praw jako ofiara źle wykonanego zabiegu, chociażby u Rzecznika Praw Pacjenta, bo w codziennym życiu – w robieniu zakupów, w dowozie do przychodni musi prosić o pomoc znajomych. Nie ma bowiem bliskich, rodziny, którzy ułatwiliby jej to, że żyje w ciemności. Zdaje sobie sprawę, że na dowóz do Katowic będzie musiała wynająć samochód i szacuje, że będzie ją to kosztowało tysiąc złotych. W sytuacji, gdy miesięcznie jej dochód to nieco ponad 1,1 tys. zł nie jest to łatwe. - Mam zniżkę na pociąg, ale co z tego skoro sama nie wsiądę do pociągu, nie dotrę na miejsce. Muszę wynająć kogoś z samochodem i zapłacić, bo przecież nikt tego nie zrobi za darmo, nie poświęci swojego czasu, paliwa - stwierdza. – W pierwszym roku było mi trudno żyć w całkowitej ciemności, ale teraz już ugotuję, wypiorę… 
Nie mniej tragiczna jest jednak sytuacja mieszkaniowa nysanki. Obecnie wynajmuje ona jeden pokój w mieszkaniu przy ul. Piłsudskiego za co płaci 500 zł miesięcznie. W krótkim czasie będzie musiała jednak to lokum opuścić, bo kończy się umowa najmu i nie będzie mogła być przedłużona. – I gdzie ja pójdę za kilka tygodni?! – pyta zrozpaczona – do noclegowni?! Tam można tylko spędzać noce, a co będzie ze mną w czasie dnia. Przecież ja nawet nie przejdę samodzielnie przez ulicę!

Kobieta dodaje, że kiedy jeszcze jej stan zdrowia na to pozwalał pracowała „na czarno” i jakoś wiązała koniec z końcem. - Kiedyś mieszkałam na strychu przy ul. Krawieckiej. Co prawda nie było tam łazienki, a ubikacja była na korytarzu, ale najgorsze było to, że tego mieszkania nie można było nagrzać – piecyk nie dawał rady. Tam nie można było mieszkać w moim stanie i z moimi ograniczeniami - mówi. 
Kobieta wspomina, że wynajęła też cztery ściany w Niwnicy, później wynajmowała mieszkanie na Batalionów Chłopskich, oczekując na mieszkanie z zasobów gminnych. – Gdybym mogła płacić za lokal socjalny 200 zł, a nie jak obecnie 500 zł miałabym pieniądze na leczenie - dodaje. - Ale za każdym razem gdy przychodziła gminna komisja mieszkaniowa odrzucali mój wniosek, bo mówili, że aktualnie mieszkałam na większej powierzchni niż dopuszczalne 12 metrów kwadratowych. Ale gdzie ja znajdę mieszkanie, które nie przekraczałoby 12 metrów kwadratowych?! W ten sposób nigdy nie dostanę przydziału! Usłyszałam też, że ja siedzę i nie szukam takiego mieszkania. A jak ja mogę szukać skoro ja się praktycznie nie ruszam z tych czterech ścian?! Sama nigdzie nie idę, bo boję się upaść, coś sobie złamać – mówi zrozpaczona, pokazując pismo odmawiające jej przydziału. 
W sprawie sytuacji pani Czesławy skierowaliśmy do władz gminy pismo z zapytaniem w jaki sposób zamierzają pomóc niepełnosprawnej mieszkance miasta. Niestety do zamknięcia tego numeru „Nowin” nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Do sprawy więc wrócimy mając nadzieję, że burmistrz Nysy udowodni, że lansowane przez niego hasło „Nysa to ludzie” nie jest sloganem. Bo w Nysie mieszkają również tacy LUDZIE jak pani Czesława – niepełnosprawni, samotni, w trudnej sytuacji życiowej.
O sytuacji pani Czesławy poinformowaliśmy także Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. - Zawsze kiedy do mnie dociera taka informacja – obojętnie czy anonimowa, bezpośrednia, telefoniczna, sąsiedzka, uważam że należy skrzyknąć się wspólnie ze wszystkimi instytucjami, które są powołane do tego, aby pomagać ludziom, żeby tę pomoc wspólnie świadczyć - powiedziała Krystyna Wilisowska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nysie. - Myślę, że w tej sytuacji musi mieć miejsce nasza współpraca z Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Niezwłocznie podejmę w tej sprawie działania administracyjne i będę informować redakcję o naszych wspólnych krokach.


 
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gienek - niezalogowany 2021-03-18 17:19:34

    Lokali socjalnych brak bo zostały sprzedane znajomym za grosze.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Mietek - niezalogowany 2021-03-19 08:09:50

    A dlaczego t Pani nie dostaje Z ZUS 500+ dla niesamodzielnych, pomóżcie Pani złożyć wniosek, tyle ludzi bogatych z domami mieszkaniami dostaje.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Do dzieła - niezalogowany 2021-04-01 05:58:33

    Studenci ratownicy - zamiast pić i.. raz w tygodniu uratować byście mogli za te złotówki pierwszą osobę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do