
To cud, że nikt nie zginął. Po pożarze cały budynek nadaje się tylko do rozbiórki. Bez dachu nad głową została starsza kobieta i jej syn. Zarzut podpalenia usłyszał jej wnuczek, który mieszkał na piętrze budynku. Mężczyzna wyszedł w tamtym roku z więzienia, gdzie odsiadywał karę za podpalenie budynku byłej szkoły!
Pożar budynku usługowo - mieszkalnego miał miejsce w ubiegłym tygodniu w Myszowicach w gminie Korfantów. - W związku z tą sprawą zatrzymano 22-letniego mieszkańca Myszowic. Usłyszał już zarzuty spowodowania pożaru, a także narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sąd na wniosek prokuratury zastosował wobec niego tymczasowe aresztowanie na okres 3 miesięcy – informuje sierż. sztab. Marta Kublin, oficer prasowy policji w Nysie.
Tylko zgliszcza
Z dachu budynku w Myszowicach zostały tylko zgliszcza. Zniszczone jest całe piętro, a parter został zalany podczas akcji gaśniczej. Całość nadaje się tylko do rozbiórki. Nadzór budowlany zabronił użytkowania nieruchomości. Starty oszacowano na 240 tys. zł.
- Pożar na pewno nie wybuchł od komina, on to podpalił. Kiedy wyjeżdżałem z domu, to miałem w kanistrze paliwo do kosiarki, a kiedy wróciłem już był pusty – mówi mieszkaniec budynku. Osobą podejrzaną o podpalenie jest 22-letni Mariusz C., który mieszkał na piętrze. Na parterze jego babcia i wujek. - Poszliśmy już spać, nagle stuka do nas, żebyśmy dzwonili na straż, bo strych się pali. Wybiegliśmy na podwórko, a tu cały dach w ogniu! – relacjonuje wujek zatrzymanego. - Całe życie tu mieszkaliśmy i teraz nie mamy nic. Siedział w więzieniu, wypuścili go i co porobił? – mówi zdruzgotany.
Mogli zginąć
- Całe szczęście, że to nie runęło na nas, mogliśmy zginąć, gdyby to wszystko spadło do środka. Ja tu 73 lata mieszkam, wychowałam tu 5 dzieci, nikt nigdy nikomu nie zrobił krzywdy, żyliśmy w spokoju mówi babcia podejrzanego. Kobieta cały czas ma nadzieję, że wróci do swojego domu. - Nie ma tylko prądu, może uda się to jeszcze wyremontować? – zastanawia się. Budynek ze względu na szkody po pożarze musi być rozebrany. Koszty remontu byłyby ogromne. Mieszkańcy trafili do lokalu zastępczego, który przygotowała im gmina.
- To mój wnuk, ale ile on tu szkody narobił! Okna wybijał, niszczył meble, ogniska rozpalał – mówi z żalem pani Krystyna. Kobieta twierdzi, że jego zachowanie to wynik trudnego dzieciństwa. - On potrzebował pomocy, ale nie miał mu kto pomóc. Chłopak się zmarnował przez narkotyki i alkohol – nie kryje.
Boją się
Rodzina boi się, że kiedy mężczyzna wyjdzie z aresztu będzie się chciał zemścić. - Nie możemy milczeć, bo on teraz podpalił dom, a następnie kogoś zabije. Groził, że spali dom i w końcu to zrobił. Myśmy bali się wychodzić z domu, kiedy tu mieszkaliśmy – mówi Barbara, ciotka zatrzymanego 22–latka. - On jest wysoce zdemoralizowany i niebezpieczny. Powinien się leczyć, a nie być wypuszczony na wolność – przekonuje. Rodzina ma pretensje do systemu sprawiedliwości w naszym kraju. – On był w więzieniu, ale to nic nie dawało, wracał i było jeszcze gorzej. Wielokrotnie jego wybryki zgłaszaliśmy na policję, ale kończyło się tym, że przyjechali, pogrozili mu palcem i pojechali – dodaje ciotka zatrzymanego podpalacza. - On siedzi teraz w cieple w areszcie, a teściowa straciła dom – złości się.
Podpalił szkołę!
To nie pierwszy pożar, z którym łączony jest Mariusz C. Wcześniej miał on podpalić budynek byłej szkoły w Myszowicach. Na swoim koncie ma też inne przestępstwa. - To osoba bardzo dobrze znana policji, wobec której podejmowane były wielokrotnie interwencje. W ich wyniku wszczynano liczne postępowania karne, które kończyły się aktami oskarżenia. Był karany w sprawach dotyczących przemocy, kradzieży i zniszczenia mienia – mówi Marta Kublin, oficer prasowy nyskiej policji. Interwencji policji było tak dużo, że policjantka nie była w stanie podać dokładnej ich liczby. Mogło ich być nawet 500 w ciągu roku. - Mężczyzna był też karany za podpalenie budynku byłej szkoły w Myszowicach, za co odbywał karę więzienia – dodaje policjantka.
Mieszkańcy, w tym najbliższa rodzina, mają jednak pretensje do policji. Uważają, że osoba, która ma tyle na koncie, nie powinna być na wolności. – Ta ogromna liczba interwencji, którą podejmowali powinna dać komuś do myślenia, że w końcu dojdzie do tragedii – podkreśla ciotka podejrzanego. - Policja zapewnia, że funkcjonariusze działali zgodnie z prawem i w ramach posiadanych kompetencji, czego dowodem są kierowane przez nich liczne wnioski do sądu o ukaranie go za różne przestępstwa.
Rodzina nie wyobraża sobie, że po tym co się stało mężczyzna wyjdzie na wolność. - Nie może tu wrócić, bo nas zabije – nie kryją.
Autor: Piotr Wojtasik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Coś wiadomo ile lat dostał ten chłopak?