Reklama

Słodkie zwycięstwo. Jolanta Szydłowska wygrała ogólnopolski konkurs na najpiękniejszą budowlę z piernika

Nowiny Nyskie
25/12/2022 10:31

Jolanta Szydłowska, właścicielka pracowni tortów artystycznych „Słodka Manufaktura” z Nysy zdobyła pierwsze miejsce w I ogólnopolskim konkursie na najpiękniejszą budowlę z piernika pokonując 110 konkurencyjnych prac. Nam opowiedziała nie tylko o kulisach powstawania zwycięskiego słodkiego arcydzieła, ale o pasji jaką jest cukiernictwo.

Dwa tygodnie na Dwór Biskupi
Konkursy cukiernicze to nie pierwszyzna dla pani Jolanty. Przez trzy lata zdobywała grand prix konkursu cukierniczego organizowanego w Brzegu. Trudno to sobie wyobrazić, ale uczestnicy mieli do wykonania (a było to międzynarodowe towarzystwo) torty w kształcie pałaców, zamków, dworków, kościołów. - Ja wykonałam wtedy Dwór Biskupi wraz z sąsiadującym kościołem i ogrodzeniem. Wykonywałam to zadanie dwa tygodnie, ale było tam mnóstwo szczegółów. Wcześniej wykonałam fotografie, skorzystałam też i Internetu, by jak najdokładniej odwzorować kompleks budynków – mówi pani Jolanta. – Zrobiłam także tort w kształcie ruin zamku w Kopicach i nieistniejący pałac w Pokoju - wylicza.

Walka z czasem
W przypadku informacji o ostatnim konkursie - na świąteczną budowlę z piernika - pani Jolanta natknęła się na nią przypadkowo przeglądając posty na Facebooku. Organizował go Bachleda Hotel Kasprowy w Zakopanem. - Czasu praktycznie już nie było, bo do północy do poniedziałku trzeba było wysłać zdjęcia swoich wypieków, a ja przeczytałam o tym w sobotę. Pamiętam, że wysłałam wiadomość do męża: „Popatrz jaki fajny konkurs, ale nie zdążę wystartować”. Miałam bowiem jeszcze swoje zobowiązania związane z zamówieniami tortów. Na udział bardzo namawiała mnie jednak znajoma. Czas był jednak moim największym przeciwnikiem. W niedzielę rano wstałam i coś jednak nie dawało mi spokoju. Powiedziałam: „Wchodzę w to - jeśli zdążę to dobrze, a jeśli nie to postawię pracę jako świąteczną dekorację w swojej pracowni” – dodaje pani Jolanta.
Pierwszym krokiem było narysowanie projektu na kartce. – Córka podpowiedziała mi, żebym zrobiła domek Grincha, czyli zielonego stworka, bohatera filmu animowanego dla dzieci. Najpierw trzeba było wykonać stelaż, bo ten dom stoi na pniu. Do tego zwerbowałam męża. Ta konstrukcja – zgodnie z regulaminem mogła być wykonana z materiału niecukierniczego, bo na samym cieście z piernika konstrukcja by niewytrzymała. Sam pień, na którym stoi domek piekłam więc wraz z częścią niejadalną, a pozostałe elementy chaty były już doklejane - element po elemencie – relacjonuje pani Jolanta.

Tak do 3 nad ranem
Kiedy patrzy się na zdjęcia zwycięskiego domku trudno uwierzyć, że całość mogła powstać w tak błyskawicznym czasie. - Wszystko zrobiłam w domu, a nie w pracowni – kontynuuje pani Jolanta. - Wycinanie każdej części z ciasta piernikowego i sklejanie, lukrowanie… Pieniek upiekł się do niedzielnego obiadu, a potem wzięłam się do dalszej pracy i siedziałam nad tym do godziny… 3 nad ranem. Potem położyłam się spać, wstałam o godz. 7 rano. Musiałam jeszcze załatwić swoje sprawy. Oczy oczywiście były na zapałkach, ale jak trzeba to trzeba… O godz. 12 jeszcze kończyłam Grincha z masy cukrowej i skończyłam o godz. 16.00, zrobiłam zdjęcie i… wysłałam – dodaje pani Jolanta nie kryjąc dumy, że wyścig z czasem po prostu się udał.

Grinch dotarł do Zakopanego
Regulamin konkursu polegał nad tym, że organizatorzy na podstawie zdjęć wybierali 12 laureatów. - Okazało się, że dostałam się do tej dwunastki i ta czołówka musiała już dostarczyć swoje prace do Zakopanego, do hotelu, który był organizatorem. I w kolejną niedzielę o 3 nad ranem wyjechaliśmy z mężem do stolicy Tatr. Oczywiście wcześniej wielkim logistycznym i technicznym zadaniem było takie zabezpieczenie chatki, by dowieźć ją w całości. Użyłam więc folii bąbelkowej. Kilkukrotnie w czasie drogi zatrzymywaliśmy się, sprawdzając, czy wszystko jest OK. Wzięłam też ze sobą lukier, żeby ewentualnie uzupełnić braki. Wszystko udało się na szczęście przewieźć bez najmniejszego uszczerbku – łącznie z Grinchem, który wykonany jest z masy cukrowej – dodaje.

Najpiękniejszy z pięknych
„Wycieczka do Zakopanego” była z gatunku tras - tam i z powrotem. - W poniedziałek miałam bowiem przeprowadzić z dziećmi warsztaty zdobienia. Mieliśmy więc z mężem godzinę na spacer po Krupówkach i powrót – śmieje się pani Jolanta.
Organizatorzy konkursu 6 grudnia ogłosili wyniki. Okazało się, że praca pani Jolanty została oceniona najwyżej. - To był pierwszy konkurs, w którym otrzymałam nagrodę o znacznej wartości. Jednak ani teraz, ani nigdy wcześniej nie startowałam w konkursach dla nagród. To jest po prostu moja pasja, zabawa, satysfakcja - żadna rywalizacja. Nawet wielotygodniowe przygotowania nie męczą – dodaje.
Jolanta Szydłowska była bardzo mile zaskoczona zwycięstwem, tym bardziej że wśród wspomnianych 12 prac piernikowych było mnóstwo imponujących zarówno wielkością jak i ilością detali. – Mój domek nie był „udziwniony”, chociaż posiadał sporą ilość szczegółów, np. drabinkę, żeby wejść do środka, firaneczki, okienka… No i dachówki – wycinane i przyklejane każda z osobna – opowiada dalej.
Skąd u pani Jolanty pojawiło się zamiłowanie do cukiernictwa? - Moja mama zawsze dużo i dobrze piekła, a ja jako jedyna z naszej czwórki siedziałam przy niej i obserwowałam. Nigdy jednak nie uczęszczałam do szkoły cukierniczej. Można powiedzieć, że jestem samoukiem, który odbył kilka szkoleń, które sam wyszukał i wybrał. Zresztą takie spotkania są bardzo inspirujące i pozwalają poznać ciekawych ludzi, a nawet zawrzeć przyjaźnie. Od siedmiu lat prowadzę firmę, a więc robię to co kocham. Wiadomo, że czasami zmęczenie fizyczne daje o sobie znać, gdy jest wiele zleceń, np. w okresie komunijnym, ale ja po prostu to kocham i już. Kiedy odpocznę to znowu w głowie pojawiają się nowe pomysły.
I z góry go!
Zbliżamy się do świąt, więc nie mogło zabraknąć pytania do specjalistki o ciasta i odwieczny dylemat wszystkich pań domu – jak upiec najlepszy na świecie biszkopt – taki, który będzie pulchny i nie opadnie? – Naczelna zasada to nie dodawać proszku do pieczenia. Trzeba po prostu ubić białka z cukrem, dodać żółtka, mąkę i to cała filozofia. Proszek powoduje, że biszkopt opada. Ja po wyjęciu z piekarnika zrzucam blaszkę energicznie na blat i on już nie ma prawa opaść – radzi mistrzyni.
A która masa jest dla pani Jolanta najpyszniejsza z pysznych? – Ja lubię nietypowe – egzotyczne z mango, markują. One są takie odświeżające. Z kolei nie przepadam za dodatkiem wiśni, ale w typowym torcie szwarcwaldzkim – czyli bardzo klasycznym wypieku znanym na całym świecie - mamy ciemny biszkopt i właśnie wiśnie. Kiedy wprowadzam coś nowego testuję to w rodzinie, znajomych - wszyscy próbujemy, a potem przyjmuję opinie. Po prostu każdy ma inne kubki smakowe – zauważa. Generalnie lubimy słodkości w domu. Kiedy robię słodkie stoły na chrzciny czy na wesela to moje dzieci pytają: „ Mamo, coś ci zostało?” Zawsze mi zostaje, bo nigdy nie robię wyliczonych porcji. Słodkie stoły są teraz bardzo modne – piękne i wyjątkowo smaczne. Przez dwie godziny od rozpoczęcia zabawy po prostu są okupowane przez gości - dodaje.

Cukiernicze arcydzieła
W tortach tak jak w modzie – wciąż zmieniają się trendy. - Kilka lat temu był trend w tortach kiedy masa cukrowa królowała. Nie tylko pokrywałam nią sam tort, ale wykonywałam mnóstwo elementów, figurek. Ja wtedy dosłownie przerabiałam tony masy cukrowej! Teraz w tortowej modzie to się zmienia. Od 2-3 lat w tortach weselnych górują torty z kwiatami i z ukrytym piętrem czy antygrawitacyjne – mówi dalej nasza rozmówczyni.
Co oznacza to ostatnie określenie – tort grawitacyjny? - Daje on złudzenie optyczne, że jakaś część jest w powietrzu, a tak naprawdę jest zamocowana na stelażu, np. można wykonać konewkę, która dzięki zakamuflowanej konstrukcji daje wrażenie, że spływa z niej woda. Zaś ukryte piętro tortu wykonuje się z pleksi, którą można wypełnić np. kwiatami – dodaje.
Który tort wymagał od pani Jolanty największej ilości pracy? - Oczywiście te konkursowe, bo w nich mogę uwolnić swoją wyobraźnię. Jeśli bowiem mam do wykonania tort na 15 osób nie zrobię z niego piętrowego, a ja lubię duże torty.
Przy tej profesji pani Jolanta musi łączyć zdolności cukiernicze, artystyczne i posiadać najważniejszą cechę – cierpliwość. – Jeśli trzeba coś narysować na torcie barwnikami spożywczymi to namaluję, ale jednak lepiej wychodzi mi lepienie z masy cukrowej. Moim marzeniem jest wykonanie tortu w kształcie zamku w Mosznej. Już były do tego przymiarki, ale odwołano konkurs ze względu na epidemię. Dodam, że zamek ma 99 wieżyczek, więc byłoby to wyzwanie – cieszy się pani Jolanta na samą myśl o potencjalnym wyzwaniu. 
A jakie ciasto pani Jolanta kocha najbardziej? - Sernik oreo, który piecze się w bardzo niskiej temperaturze i dzięki temu ma wspaniałą, kremowa konsystencję. Do tego jeszcze sernik mango i tartę z malinami – wylicza jednym tchem.
A my razem z cukierniczą mistrzynią z Nysy życzymy wszystkim słodkich świąt.#

Agnieszka Groń

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Redakcjo, wróć do szkoły. - niezalogowany 2023-01-12 05:47:27

    konstrukcja by niewytrzymała

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do