
Wywiad ze Stanisławem Kluzą, ministrem finansów RP (2016), pierwszym szefem Komisji Nadzoru Finansowego (2006-2011), a obecnie dyrektorem Instytutu Debaty Eksperckiej i Analiz „Quant Tank”. Jednym z twórców programu 500+, ekspertem Innowacyjnej Nysy, która zaproponowała wprowadzenie w Nysie bonu wychowawczego, jeszcze zanim wdrożył go polski rząd.
„Nowiny Nyskie” - Jak znalazł się Pan w programie Innowacyjna Nysa?
Stanisław Kluza - W 2011 r. naukowo zajmowałem się miastami i powiatami, które w kolejnych fazach transformacji systemowej były zagrożone jednym z największych ryzyk rozwojowych, jakim jest depopulacja. Innymi ryzykami była utrata pracy z powodu zamknięcia dużych zakładów pracy, a także emigracja osób młodych, bo tu nie powstał system, który by ich tu zatrzymywał. Z punktu widzenia demograficznego jest jasne, że żeby mieć dzieci i decydować się na rodzinę, to trzeba mieć zapewnione bezpieczeństwo finansowe i zawodowe. Tymczasem Opolszczyzna miała największy współczynnik emigracji w kraju. Miasta traciły dzietność poprzez to, że ci którzy lada moment powinni mieć dzieci, wyjeżdżali stąd, a ci którzy tu zostawali wpadali w problemy finansowe, spowodowane właśnie brakiem zatrudnienia. Nysa była takim sztandarowym przykładem depopulacji właśnie poprzez utratę miejsc pracy. O tych problemach opowiedział mi pan Mariusz Nasiborski, który w Nysie prowadził przedsiębiorstwo i zauważył te problemy. W 2012 r. zaczęliśmy się zastanawiać, czy są jakieś elementy, niekoniecznie skomplikowane i kosztowne, które dobrze urządzone są w stanie przynajmniej ten proces zahamować, a być może nawet odwrócić. Jednym z podstawowych pomysłów było sprzężenie zwrotne między polityką rodzinną i polityką rynku pracy. Wokół tego powstała Innowacyjna Nysa.
- Polityką demograficzną zajmował się pan jednak wcześniej…
- W 2004 r. zwróciłem uwagę na to, że osoby decydujące się na dzieci są bardziej obciążane fiskalnie niż osoby, które dzieci nie mają. To zapoczątkowało politykę prodemograficzną w Polsce. Okazało się, że państwo poprzez złe ustawienie systemu podatkowego sprawia, że dzietność jest mniejsza. Wyliczyliśmy, że od wydatków rodziców, tych najbardziej podstawowych, państwo zabiera miesięcznie ok. 400 – 500 zł z tytułu podatku VAT na jedno dziecko. Wtedy wprowadziliśmy odpis podatkowy na dzieci.
- To nie był jednak jedyny pomysł?
- Powstawało wiele pomysłów, np. połączenia polityki zatrudnienia i demografii, polityki mieszkaniowej i demografii, wprowadzenie kart dużych rodzin, a także połączenie systemu emerytalnego i demografii. To były koncepcje wypracowane między 2012 a 2015 r. przy Związku Dużych Rodzin, gdzie działało grono ekspertów, którego byłem przewodniczącym. Wtedy dowiedzieliśmy się o Nysie od pana Mariusza, której groziła zapaść gospodarcza i demograficzna, jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania. Naszym celem była próba połączenia różnych pomysłów w jedną całość, bo one rozwiązywały problemy tu i teraz, ale nie miały formy strategii dalekosiężnej. Innowacyjna Nysa miała być takim narzędziem. Program został opracowany przez ekspertów, ale wdrożony został w innej formie i bez ich wiedzy. Osobiście wciągnąłem w program Innowacyjna Nysa wiele osób, którzy byli doradcami i ekspertami, a którzy za to nie dostali ani złotówki, płacili nawet za dojazdy i noclegi. Pracowali dla idei, którą było ratowanie miasta.
- Dlaczego zainteresowaliście się Nysą?
- Nysa została przedstawiona nam przez pana Nasiborskiego, jako taki tygiel i Polska w pigułce, co potwierdzały organizowane tu prawybory. Znaczenie miały też procesy społeczne, które tu się działy, a które odzwierciedlały to, co się dzieje w Polsce. Zastanawialiśmy się czy można przełamać tę samonapędzającą się spiralę depopulacji w połączeniu z różnymi bodźcami.
- A kiedy powstał pomysł bonu wychowawczego?
- W 2013 roku, a implementowany był w 2014 r. Bon nyski, bo o nim mowa, nigdy nie miał być świadczeniem socjalnym, on miał wywoływać sprzężenia zwrotne na rynku pracy, co oznacza, że dawał korzyść ekonomiczną w momencie, kiedy się było aktywnym na rynku pracy. W koncepcji bonowej było tak, że miał on ograniczać możliwość korzystania ze świadczeń z OPS, a nie jak to jest teraz, że z nich można korzystać. Celem było też ograniczanie wydatków na pomoc społeczną. Bon miał być finansowany z budżetu gminy tylko w pierwszym roku, a potem miał on być finansowany z oszczędności z OPS. Nyski bon miał wywołać też taki efekt, żeby zrównać podatników - osoby samotnie wychowujące dzieci i pełne rodziny, które płaciły z tego tytułu wyższe podatki. Poza tym, bon nie miał działać wstecz, a tak się stało w Nysie. Program został wypaczony do tego stopnia, że efekt dzietności wyniósł 4 dzieci przy wydatkach 6 mln zł!
- Co to znaczy?
- Nasz program został zaprzepaszczony, bo co innego zostało zaplanowane, a co innego zostało zrobione. Eksperci, może nie tyle poczuli się oszukani, ale pomysł bonu wychowawczego nigdy nie miał być programem wyborczym, tylko realnym narzędziem do rozwiązania problemu, jednego z największych w naszym kraju. Nadzieja, którą wiązali z Nysą eksperci, rozczarowała ich. To zaś sprawiło, że przestali się w to angażować dalej, a zespół przestał istnieć.
- Czy dotarło do nich, że chodziło o wybory a nie o rozwiązanie problemu?
- Oczywiście, że dotarło, bo to bardzo inteligentne osoby, które zauważyły, że ich praca dla idei została wykorzystana dla czyjegoś interesu. Co więcej, ktoś znienacka wykorzystał część ich pomysłu, przypisując sobie jego autorstwo. Nie mówmy, że zostali oszukani, ale co najmniej rozczarowani i zawiedzeni tym co się stało. I to od strony czysto ludzkiej należy rozpatrywać, że zespół, który został skrzyknięty wokół i dla idei, został potraktowany przedmiotowo. Ktoś zbudował sobie na ich pracy karierę.
- Czy pan Kolbiarz był członkiem zespołu?
- Nie uczestniczył ani w przygotowaniu, ani wdrażaniu programu. Dostał gotowy program, z którego coś sobie powybierał, czasem bez zrozumienia głębi i przesłania, dostosowując do swoich potrzeb. Mija 5 lat od jego wdrożenia w Nysie, czyli minimalny okres, po którym można wyciągać wnioski, i już wiemy, że poniósł on całkowitą porażkę, bo stał się bonem socjalnym, a nie prodemograficznym.
- Porażkę? Burmistrz twierdzi, co innego…
- Lista porażek jest długa. Największą jest to, że ludzie dobrej wiary, którzy chcieli coś zrobić dla idei, poczuli się rozczarowani sposobem wdrożenia tej idei w Nysie. Oni mogli być ambasadorami Nysy na poziomie ogólnopolskim, bo to były znane nazwiska, jak profesor Jadwiga Staniszkis, profesor Krzysztof Rybiński, który ten nyski pomysł przekazał Jarosławowi Kaczyńskiemu, który powiedział, że chce to zrobić na poziomie ogólnopolskim. To dowodzi o sile oddziaływania tego zespołu, która została zaprzepaszczona. Dziś po doświadczeniach z Innowacyjną Nysą, zachęcam pana burmistrza do tego, żeby spróbował zorganizować podobny zespół ekspertów i zachęcił ich do przyjazdu do Nysy.
Druga porażka to taka, że Innowacyjna Nysa, która była całością, została okaleczona. To tak, jakby ktoś dostał ciasto, wyjadł z niego rodzynki, a resztę wyrzucił do kosza. Program został wdrożony, ale nie było już ekspertów, którzy mogli go ocenić i analizować, dlatego stał się sierotą. Program zatracił tożsamość, bo nie było ludzi, którzy go stworzyli
Trzecia rzecz, to brak ewaluacji. Nie mogło do niej dojść, bo nie było zespołu, który stworzył program, a osoby go wdrażające nie rozumiały jego zasad. W zespole były osoby potrafiące analizować skutki wprowadzanych polityk społecznych, ale okazały się niepotrzebne.
- Czy burmistrzowi zależało na ocenie?
- Myślę, że było mu wszystko jedno, bo nikt z jego grona nie potrafił tego zrobić. Nie było ewaluacji programu, a więc nie można mówić, że odniósł on sukces, bo nikt go nie zweryfikował naukowymi metodami. Ostatnia rzecz, to kwestia tego, że jeśli ktoś nadużywa programów społecznych do realizacji swoich celów politycznych lub wizerunkowych, to osłabia jego wartość. Nastąpiła zmiana priorytetu, ktoś zaczął budować swoją wartość, kosztem innej. Innymi słowy, wykorzystał program do osobistych celów, zamiast realizować pilotażowy program tak, jak został pomyślany. Każda inna forma zrobiła z niego karykaturę i z tym mamy do czynienia w Nysie.#
Rozmawiał Piotr Wojtasik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Teraz wyszło jak to kołnierz wymyślił nyski bon. To nawet już nie jest śmieszne , to żałosne , ze ktoś na takie coś głosował .
I co pan na to Panie Kolbiarz myślę ,że ustosunkuje się Pan do tych wypowiedzi.Chcemy poznać opinie drugiej strony.
Czyli nasz Król jest nagi... Ale czy Pan Kluza wyjaśnił już swoją rolę w oszustwach IDM, który wydoił giełdowych inwestorów na grube miliony, czy przeszło bokiem?
czeka na tuska - po/zsl/sld i na pewno przejdzie bokiem razem z nowakiem , gawałowskim, grodzkim i innymi stonogami..............
NYSA jak jest każdy widzi będzie ładna ale nic więcej będzie to miasto seniorów i emerytów młodzież nie widząc tu perspektyw wyjeżdża region dolnośląski zabiera z tego regionu wszystko z siłą roboczą w szczególności to widać jak miasto się wyludnia z roku ma rok .
NYSA jak jest każdy widzi będzie ładna ale nic więcej będzie to miasto seniorów i emerytów młodzież nie widząc tu perspektyw wyjeżdża region dolnośląski zabiera z tego regionu wszystko z siłą roboczą w szczególności to widać jak miasto się wyludnia z roku na rok .
bylem wczoraj w dekadzie ok godz 17-18 ta =pustki , bardzo mało ludzi jak na taki obiekt ale skoro buduja sie nowe markety i jeszcze nowe maja byc budowane ?
Umówmy się - ta galeria nie jest żadną atrakcją dla mieszkańców. Już Vendo cieszy się większą popularnością. I to powinna być wskazówka dla inwestorów: nie budować galerii, które psują tkankę miejską, stawiać na centra handlowe, ale z dala od centrum miasta, z wielkimi parkingami, dużą przestrzenią, a nie wszystko skondensowane jak ten kloc przy Kolejowej. FSD od strony Arsenału było dobrym terenem na takie drugie Vendo, teraz pewnie temat jest nieaktualny przez tę nieszczęsną galerię. A szkoda. BTW. gdzie są ci wszyscy co uważali, że galeria w centrum ożywi śródmieście? NIC NIE OŻYWI. Tak samo będzie z tym głupim pomysłem na centrum przesiadkowe. Kupa kasy zostanie utopiona a nikt tam nie będzie się przesiadał, bo niby do czego? Do tych dwóch pociągów na krzyż? A już słyszałem o głupim pomyśle żeby MZK jeździła każdą linią na to centrum... Po co? Żeby ludzie z Grodkowskiej jadący na Piłsudskiego robili sztuczny tłum na dworcu? Dworzec należało zagospodarować zupełnie inaczej. No ale mają swoich "genialnych" planistów tworzących betonozę.
Ten program, nawet gdyby był wdrożony w całości jak sobie zażyczyli pomysłodawcy, nie mógł przynieść założonych celów. Bo dobrobyt bierze się z pracy, a nie jakiś programów opartych o OPS. A już dumanie, że program miał być opłacany z oszczędności OPS jest niedorzecznością. Skąd niby OPS miałby wziąć te oszczędności skoro jego budżet to 100% kasa podatnika? Oszczędności na OPSie powinny prowadzić do zmniejszania podatków, a nie do dodatkowej redystrybucji pieniędzy (i w konsekwencji do zwiększania zatrudnienia w sferze budżetowej - co jest w Nysie problemem). Dopóki w Nysie nie będzie firm, które płacą dużo powyżej średniej krajowej dopóty będzie tutaj exodus młodych. Zresztą Nysa już jest miastem emerytów. Tylko szkoły i uczelnia pudrują trochę rzeczywistość. Niestety, ale urzędowanie Pana Kordiana skończy się źle dla miasta. Nie będzie młodych, zostaniemy z długami i dziwacznymi programami socjalnymi. Co z tego, że rynek i kilka ulic w centrum zostały wyremontowane? Z tego dobrobytu nie będzie, z tego nie będzie wyższych wynagrodzeń w sferze prywatnej, z tego nie będzie wyższego PKB w mieście. Z propagandy, gazetek TAK, spółek-dziadów dobrobytu się nie zbuduje. Pompowanie kasy w Stal Nysę SA, w ARN w Marinę to jest ten prawdziwie zmarnowany potencjał. Nic tam nie produkują, żadnych usług miastu i mieszkańcom nie dostarczają poza mieleniem kasy. Wielki sport czy turystykę można budować jak się ma bogatych przedsiębiorców z konkretnymi kapitałami (przykład: Nieciecza), a nie jak się tworzy spółki, które później podatnik musi utrzymać.
Z treści wynika, że chodzi raczej o ograniczanie świadczeń pobieranych w OPS i w tym kontekście mieli rację, bo wydatki na pomoc społeczną w Nysie są większe niż na edukację. Korzystać mieli pracujący i płacący podatki w gminie. Co jest to komentować nie trzeba. Co do reszty z przedmówcą się absolutnie zgadzam.
Z treści wynika, że przede wszystkim chcieli dodatkowej redystrybucji pieniędzy z OPS. Czyli podatnik kompletnie nic by na tym nie zyskał. Co z tego, że OPS by zaoszczędził np. 5 milionów, skoro trzeba było zatrudnić dodatkowych urzędników w gminie do rozdzielenia tych pieniędzy w ramach gminnego 500+? Czyli nic byśmy nie zaoszczędzili jako podatnicy, a jeszcze dochodzi strata z tytułu zatrudnienia dodatkowych urzędników (powstała osobna komórka dot. tego świadczenia). Nie chcę za bardzo krytykować, ale dla mnie ten program od początku był typowo socjalny. Budżet OPS należy ograniczać bo to co jest teraz to nie pomaganie ludziom tylko ich rozleniwianie i robienie z nich uzależnionych od urzędu. Z tym, że to co zaoszczędzimy na OPSie (a jeszcze jest ten nieszczęsny CIS!!) powinno iść w parze z obniżaniem podatków.
Podejrzewam, że było to dużo bardziej przemyślane ale diabeł tkwi w szczegółach, których nie znam.