
Dwa tygodnie temu Starosta Nyski odwołał z Rady Rynku Pracy burmistrza Nysy – Kordiana Kolbiarza i na jego miejsce powołał przedsiębiorcę, prezesa spółki „Dagny” – Mariusza Nasiborskiego. Prezentujemy wywiad z Mariuszem Nasiborskim nowo mianowanym członkiem Rady Rynku Pracy Powiatu Nyskiego.
- Został Pan mianowany przez starostę członkiem Rady Rynku Pracy Powiatu Nyskiego. Co wg pana jest najpilniejszym zadaniem samorządu w obliczu kryzysu?
- Ważne jest pilne zorganizowanie pomocy dla nyskich przedsiębiorców – w ciągu najbliższych dwu-trzech tygodni. Za dwa miesiące pieniędzy nikt nie będzie potrzebował, bo wielu firm już nie będzie.
- Czym jest Rada Rynku Pracy i jakie ma możliwości?
- Rada Rynku Pracy sprawuje nadzór nad działalnością Urzędu Pracy, który – jak wiadomo – jest jednostką powiatu. Do zadań rady należy także opiniowanie zmian kadrowych w UP. Prywatnie uważam, że wszystko co nie ma właściciela, co jest tzw. „dobrem wspólnym” jest przeważnie źle zarządzane przez brak nadzoru.
W Urzędzie Pracy wydawane są pieniądze publiczne i nadzorować tę działalność powinni ci, którzy są donatorami tych środków – czyli przedsiębiorcy. Tymczasem burmistrz Kolbiarz, którego w Radzie Rynku Pracy zastąpiłem, od zawsze był urzędnikiem. W jego życiorysie nie pamiętam momentu, aby była jakakolwiek wzmianka o tym, że był przedsiębiorcą kiedykolwiek. Jak wiadomo urzędnik nie musi utrzymywać sam siebie, pracuje na powierzonych pieniądzach często nie licząc się z kosztami. A tu warto słuchać ludzi, którzy mierzą się z problemami zarządzania na co dzień, nie tylko urzędników, związkowców czy samorządowców z budżetami od 1 stycznia do 31 grudnia. Jestem przeciwnikiem „polityki” wydawania pieniędzy, byleby wydać, bo inaczej niewydane środki uciekną. Szczególnie obecna sytuacja zmusza do refleksji. Dzisiaj środki na roboty publiczne to w wielu przypadkach ukryty zasiłek dla samorządów. Rocznie bywa to nawet 1,5 – 1,6 mln zł.
- Czy to znaczy, że kwestionuje Pan wykorzystywanie pieniędzy na roboty publiczne przez urzędy?
- W urzędach roboty publiczne miałyby jakiś sens, gdyby np. przyjmować osoby do przyuczenia. Powiedzmy 5 osób ma przejść na emeryturę, przyjmowane jest 5 osób, które ma w jakiejś perspektywie być może je zastąpić. Ale nie przyjmujemy 50 osób! Są przykłady, że te same osoby były kierowane na roboty publiczne np. od 1 stycznia do 31 grudnia i od 2-3 stycznia następnego roku znowu po obowiązkowym zatrudnieniu lądują na robotach publicznych ponownie. W najlepszym przypadku zostają zawodowymi pomocami administracyjnymi.
Czyli uważa Pan, że jest tworzona pewna fikcja?
- Jako przedsiębiorca mając potrzebę zatrudnienia 5 osób nie przyjmę na staż 25 osób.
- Koronawirus przyspieszył kryzys i co Pan zamierza zaproponować w Radzie Rynku Pracy?
- Zaproponuję stworzenie pakietu pomocy dla przedsiębiorców w oparciu o ustawę o tarczy covidowej – co jest możliwym działaniem. Przygotuję także projekt uchwały dla RM mającej wspomóc przedsiębiorców w tym trudnym okresie.
- Czy to się uda?
- Uważam, że tak. Co prawda powiat dysponuje niewspółmiernie mniejszymi środkami niż gmina Nysa. Jednak starosta podjął już właściwe decyzje. Pierwszą było wypowiedzenie umowy z Urzędem Miasta o finansowanie zawodowych klubów sportowych – głównie siatkówki. To były ogromne jak na powiat środki, bo ok. 800 tys. zł rocznie. Zarząd powiatu zadecydował o przeznaczeniu ich na szpital nyski, co spowodowało w odwecie zerwanie umowy koalicyjnej przez burmistrza Kordiana Kolbiarza.
- Rozumiem, że powołanie Pana do Rady Rynku Pracy, w miejsce burmistrza jest nie tylko zmianą personalną?
- Wchodzę tam z pomysłem, a nie po to, by bronić własnych interesów.
- Ile Pański plan przyniesie przedsiębiorcom?
- Niewiele minęło czasu od mojego powołania, nie mam jeszcze kompletu dokumentów, ale mogę dzisiaj oszacować, że przedstawię plan pomocy dla lokalnego biznesu na ok. 8 mln zł.
- Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To jest czaruś... Warto pamiętać, że był głównym napędowym zakupu przez gminę terenów po FSD od Ukraińców. Za grubą kasę.
I takie tam inne różne sprawy jak był kolegą burmistrza.
czyli mam plan tylko nie wiem jak to zrobić i kto za to zapłaci (- Proszę tak układać te płytki, jakby pan to robił u siebie w domu prosi klientka glazurnika.
- Kochana, w domu to ja bym zatrudnił fachowca.)