
„Poszukiwacze Historii” z Polsatu nagrywali w minioną niedzielę kolejny odcinek programu w Nowakach. Trafili tam dzięki Krzysztofowi Pawłowskiemu, właścicielowi terenu, który odnalazł na nim szczątki samolotu z czasów II wojny światowej. Wydobyte z ziemi eksponaty trafiły do Muzeum 303 im. ppłk. pil. Jana Zumbacha w Napoleonie. Choć od katastrofy minęło ok. 80 lat, to ze szczątków unosił się zapach paliwa.
- Przy okazji pogłębiania terenu, w którym gromadziła się woda, wydobyłem część poszycia samolotu. Skontaktowałem się z twórcami programu „Poszukiwacze Historii” z Polsatu, którzy po 4 miesiącach przybyli wydobyć wrak i zrobić tu program – mówi Krzysztof Pawłowski, właściciel terenu. Dodaje, że kiedy kupował działkę jej poprzedni właściciel mówił mu, że podczas II wojny rozbił się tu samolot, ale nie do końca mu wierzył. - Takich legend było mnóstwo na terenie naszej gminy, co związane było z tym, że w pobliskich Radzikowicach znajdowało się lotnisko – mówi.
Historię udało się potwierdzić, kiedy do Nowak przybyli Radosław Herman i Jacek Łokaj z programu „Poszukiwacze Historii”. - Samoloty się tu rozbijały i nie było w tym nic szczególnego, bo w okolicy w czasie II wojny było sporo szkół pilotażu. Ten samolot prawdopodobnie spotkał właśnie taki los, bo widać, że się palił. Nie ma natomiast śladu ofiar – mówi Jacek Łokaj, który zwraca uwagę, że w czasie oblężenia Wrocławia w 1945 r. lotniska jak to w Radzikowicach służyły obronie twierdzy, a wraz ze zbliżającą się Armią Czerwoną było bombardowane, a samoloty niszczone.
Odnalezione szczątki należą do samolotu Arado Ar 96, który był niemieckim samolotem szkolno-treningowym z okresu II wojny światowej. Szkolili się na nim m.in. piloci takich samolotów bojowych, jak Messerschmitt czy Focke-Wulf - mówi Radosław Herman.
Prace w Nowakach prowadzone były pod nadzorem i za zgodą wojewódzkiego konserwatora zabytków w Opolu. Odnalezione części samolotu trafiły do Muzeum 303 im ppłk. Jana Zumbacha, legendarnego pilota „Dywizjonu 303” z czasów II wojny światowej i bitwy o Anglię. - Koszt zaopiekowania się takim znaleziskiem, to nawet 200 tys. zł, bo trzeba to opisać, zakonserwować, a potem przechowywać lub wyeksponować. Dlatego państwowe muzea nie są tym zainteresowane w przeciwieństwie do pasjonatów, jak muzeum z Napoleona, któremu należy się za to ogromny szacunek – zaznacza Jacek Łokaj. W rozmowie z nami nie kryje, że odkrywcy nieraz mieli do czynienia z taką sytuacją, że coś wykopali, a władze lokalne deklarowały, że się tym zaopiekują. - Jednak, kiedy słyszały koszty operacji, to szybko rezygnowały – zdradza.
W akacji wydobywania wraków Odkrywców wspierało Stowarzyszenie „Kryptonim T-IV” oraz OSP Nowaki.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy znaleziono czaszki? Bo jak nie znaleziono czaszek, to słabo. Czaszki muszą być! Do tego dobrze byłoby jakby były odwierty i odczyty, oraz ciężkie pancerne drzwi. I skrzynie! Koniecznie skrzynie!
Wydaje mi się to są Panowie z programu "Misja Skarb"
Wydaje mi się to są Panowie z programu "Misja Skarb"