Reklama

Z Nysy do świata filmu. Wywiad z Magdaleną Nieć, aktorką i reżyserką filmu "Detektyw Bruno"

Nowiny Nyskie
12/06/2022 12:05

Rozmowa z Magdaleną Nieć, pochodzącą z Nysy aktorką, scenarzystką i reżyserką. Jej ostatni film „Detektyw Bruno” niedawno miał swoją premierę i cieszy się wśród kinomanów wielkim zainteresowaniem. Ona wystąpiła m.in. w filmie „Jak pokochałam gangstera”, „Prawo Agaty”, „Za niebieskimi drzwiami”. Ma za sobą kilkadziesiąt ról teatralnych, pracuje jako lektor, jest scenarzystką i reżyserką. 

„Nowiny Nyskie” – Czy doszło kiedyś do Pani spotkania autorskiego w Nysie?
Magdalena Nieć - Wiele lat temu, kiedy zrobiłam film „Za niebieskimi drzwiami”, do którego napisałam scenariusz i w nim zagrałam. To chyba było w 2014 roku. Film był pokazywany w Nyskim Domu Kultury. Niestety żadnego spektaklu nie udało mi się przemycić do Nysy.
- Żałujemy.
- Ja jeszcze bardziej (śmiech)
- Proszę opowiedzieć o swoich nyskich korzeniach.
- W Nysie urodziłam się i chodziłam do szkoły. Jestem absolwentką Carolinum.
- Czy od początku myślała Pani o wyborze szkoły artystycznej?
- Tak. Od razu chciałam iść do szkoły teatralnej, chociaż też brałam pod uwagę wyjście awaryjne. W Carolinum w klasie o profilu humanistycznym był bardzo wysoki poziom nauczania języka francuskiego, więc brałam pod uwagę również romanistykę. Egzamin do szkoły teatralnej we Wrocławiu zdałam jednak od razu. Wcześniej oczywiście lubiłam publiczne występy, brałam udział w różnych konkursach, ale najważniejszy był dla mnie kabaret. Działałam w nim od podstawówki, jednak w liceum najprężniej. Brałam w nim udział z koleżankami z klasy, a prowadziła go moja mama.
-?
- Mama pracowała w „Delicjach”, w kawiarni przy ul. Bohaterów Warszawy i właśnie tam – w pracowniczym pokoju – miałyśmy próby. To było dla nas bardzo ważne i uwielbiałyśmy to! Nie było to tylko tworzenie dla siebie, dla dobrej zabawy. Jeździłyśmy z występami na różne pokazy nawet do Opola. Teksty pisała moja mama, a wiele z koleżanek, z którymi występowałam związało się zawodowo z kulturą. Dodam, że w liceum niespecjalnie często chodziłam do teatru i kina. Nie byłam zapalonym widzem. Kabaret był najważniejszy. Zawsze byłam też bibliofilem, czytałam namiętnie i po prostu w mojej głowie tworzyły się historie, co być może teraz pomaga mi pisać scenariusze. 

Magdalena Nieć, aktorka, scenarzystka i reżyserka. Występowała w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, Teatrze Ludowym w Krakowie i Teatrze Współczesnym w Warszawie. Obecnie występuje na scenie Teatru Ludowego w Krakowie i Teatru Kamienica w Warszawie. Autorka scenariuszy filmów fabularnych, seriali i wielu kampanii reklamowych. Za film „Czarny młyn” otrzymała międzynarodową nagrodę indywidualną. Obecnie stypendystka Państwowego Funduszu Sztuki Filmowej.


- Jak to wyglądało?
- Kiedy poszłam na studia zaczęła się ciężka, ale spełniające moje marzenia praca. Pamiętam jednak, kiedy tato przyjechał do mnie do akademika. W moim domu panował kult pracy, ale prawdopodobnie ja wtedy przedawkowałam z pracą - wyglądałam na osobę bardzo zmęczoną, wręcz wykończoną, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Tato dał mi wtedy w prezencie… tusz do rzęs. Nie przekazał tego słowami, ale to świadczyło o tym, że chce powiedzieć: ”Dziecko odpocznij, pomyśl o sobie…” 
Z tatą nie potrzebowaliśmy słów, żeby się porozumieć. Słowa się zapomina, a takie gesty zostają w pamięci…
W czasie studiów pracowałam w domu kultury w Kłodzku, robiłam teatry uliczne, robiłam swoje pierwsze przedstawienia. W związku z sytuacją rodzinną moi rodzice przenieśli się do Bielska i ja też jako studentka chciałam być bliżej nich. Miałam szczęście, bo w Teatrze Polskim w Bielsku jeszcze jako studentka mogłam wchodzić na scenę, a jednocześnie być obecną i pomocną rodzicom.
Po śmierci taty przeniosłam się do Wrocławia, gdzie byłam związana z Teatrem Współczesnym. Potem na mojej drodze był Kraków, gdzie wiele lat pracowałam w Teatrze Ludowym i nadal w nim występuję gościnnie, by w końcu przeprowadzić się do Warszawy i zacząć pracę w Teatrze Współczesnym.
- Rozpoczęła też Pani przygodę z filmem…
- Tak, przygodę, która rozluźniła moje więzi z teatrem, bo już nie byłam w stanie łączyć obu sztuk. W teatrach krakowskich i warszawskich pracuję od tamtej pory gościnnie, a od 7-8 lat robię filmy.
- Jest Pani bardziej aktorką, reżyserką, czy scenarzystką, bo wszystkie te sfery są Pani bliskie?
- Zaczęłam jako aktorka. Pierwszym krokiem do rozszerzenia pola obecności w filmie był scenariusz. Razem z Kasią Gacek napisałam scenariusz do filmu familijnego „Za niebieskimi drzwiami”, potem do „Czarnego młyna”. Równocześnie zaczęłam pracę jako drugi reżyser planowy. Zaczęłam zajmować się też pracą z młodymi aktorami. W filmach, w których grają dzieci i młodzież przygotowuję je i realizuję z nimi zadania aktorskie. W ten sposób powstały trzy duże, nagradzane filmy. Uczyłam się „w boju”, bo nie jestem z wykształcenia reżyserką. Ta praca ewaluowała w ten sposób, że powstał „Detektyw Bruno” – mój reżyserski debiut fabularny. Teraz przygotowuję nowy projekt jako samodzielny reżyser. Ale oczywiście ciągle pozostaję wierna swojej pierwszej pasji czyli aktorstwu.
- W dzisiejszych czasach polskie kino familijne - a przecież „Detektyw Bruno”, który obecnie grany jest w kinach należy do takiego nurtu - jest gatunkiem niszowym. Niewiele jest bowiem polskich filmów, które można obejrzeć całą rodziną - pośmiać się i wzruszyć…
- Faktycznie niewiele jest takich filmów. W „Detektywie Bruno” rzeczywiście można się pośmiać i wzruszyć i jest to film o „CZYMŚ”, bo na tym mi zawsze bardzo zależy. Ale to, że postawiłam na lekką, komediową formę wynikło z rzeczywistości, która nas otaczała, bo pandemia tak dała nam w kość, że pomyślałam: „Już dość!” Wszystkim nam należy się relaks, odprężenie, a oczyszczenie przez śmiech działa równie dobrze jak przez łzy. Poprzednie moje filmy wcale nie były zabawne, były dużo cięższe, ale także familijne, w których bardzo poważnie traktuje się młodego widza.
- W jaki sposób wybrała Pani aktorów do „Bruna”? 
- Na podstawie castingu. Jeśli chodzi o dobór aktorów zawodowych jest łatwiej, bo można przeanalizować ich dotychczasowy dorobek. Z aktorami dziecięcymi jest trudniej, ale również wyłania się ich na castingach i ma się nadzieję, że to będzie TO.

"Detektyw Bruno" to historia ośmioletniego Oskara, wielkiego fana serialu "Detektyw Bruno". Chłopiec mieszka w rodzinnym domu dziecka i w dniu urodzin znajduje kopertę zawierającą wskazówkę prowadzącą do ostatniego, ukrytego przez jego rodziców prezentu. Decyduje się wynająć najlepszego znanego sobie detektywa, by ten pomógł mu rozwiązać zagadkę. Jednak serialowy Bruno to w rzeczywistości Bruno Księski - wypalony, cyniczny i nielubiący dzieci aktor, przeżywający właśnie wielki kryzys wizerunkowy.     


- Piotr Głowacki, tytułowy bohater „Detektywa Bruno” i Karolina Gruszka – aktorzy z takim dorobkiem chodzą jeszcze na castingi? 
- Tak. Kiedy Piotrek był u nas na castingu urzekła mnie jego wrażliwość i ciepło – to było to co wiedziałam, że „zapracuje” na tę postać. Na castingu sprawdził się nie tylko jako aktor, ale również partner Iwa Rajskiego , czyli filmowego Oskara, z którym nawiązał od razu świetną relację. Jeśli chodzi o Karolinę to w ogóle nie mieliśmy dylematów – chcieliśmy aktorki, która jest spójna ze swoim wizerunkiem - ma klasę, jest szlachetna, a jednocześnie skromna. Myślę, że jest to aktorka, której absolutnie należy się miano gwiazdy polskiego kina.
Natomiast Iwo ujął nas swoją energią. W jego postaci, która zmaga się z utratą, z problemami, cudowna była silna witalność. Jest to niezwykle zdolny i zdyscyplinowany chłopiec, o którym z pewnością jeszcze usłyszymy.
- Film został bardzo dobrzy przyjęty. Cieszy się dużym zainteresowaniem kinomanów…
- Film bardzo fajnie zaczął i myślę, że będzie w kinach jeszcze dłuższy czas, bo liczę na „szeptankę” – że po jego obejrzeniu dzieci będą przekazywały swoim kolegom, że warto go obejrzeć i dorośli także chętnie go będą oglądali. Rozmawiamy w momencie, gdy jestem na dworcu kolejowym w Tarnowie. Dzisiaj w tym mieście „Detektyw Bruno” był wyświetlany z okazji Tarnowskiej Nagrody Filmowej. W związku z tym spędziłam tutaj z dzieciakami i z organizatorami cały cudowny dzień. Wszyscy nie mogli wyjść ze zdumienia, ile może trwać spotkanie po seansie – praktycznie tyle samo ile trwał film. Dzieci nie mogły się jednak nagadać, było mnóstwo pytań, co mnie cieszy. Dzieci już dopytywały o drugą część.
- Skoro dzieciaki dopytują, to ja również zapytam – będzie druga część „Detektywa”?
- Tak, planujemy.
- Nad czym pracuje Pani obecnie?
- Jestem w okresie przygotowawczym do realizacji pięknego filmu – superprodukcji, ale nie mogę zdradzić za wiele. Jedyne co mogę, postawiłam tym razem na bohatera, który nie ma dwóch nóg, a cztery łapy (śmiech).
- W takim bądź razie będzie to trudne zadanie do zrealizowania…
- Bardzo trudne, ale takie zadania mnie cieszą, tym bardziej że mam znakomitą obsadę. Zdjęcia zaczynam w połowie lipca, a teraz mam gorący czas, kiedy szukamy lokacji, mam próby z aktorami, myślimy o scenografii, wybieramy kostiumy.
- Czy możemy liczyć na spotkanie z Panią w Nysie?
- Byłoby cudownie. Bardzo dużo jeżdżę po kraju i jeśli będzie takie zaproszenie np. ze spektaklem czy na pokaz filmu będzie to dla mnie wielkie szczęście, bo mam ogromny sentyment do Nysy. Ostatni raz byłam na zjeździe absolwentów Carolinum, mogłam wziąć syna, spotkać się z rodziną, która tutaj mieszka. Potem jeszcze byłam mniej więcej trzy lata temu na spotkaniach teatralnych „Proscenium” i było fantastycznie.
- Do zobaczenia więc na spotkaniu autorskim w Nysie, np. na premierze Pani najnowszego filmu.
- Dziękuję serdecznie i do zobaczenia.
Rozmawiała Agnieszka Groń

foto: archiwum Magdaleny Nieć

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Anonim - niezalogowany 2022-06-12 23:50:55

    I co z tego jaki wniosek bo nie wiem po co dlaczego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    JG - niezalogowany 2022-06-13 08:03:32

    To z tego, że Magdzie należy mocno pogratulować sukcesów w życiu zawodowym - w branży aktorskiej czy filmowej w Polsce jest bardzo trudno. Szczególnie jak pochodzi się z takiej dziury jak Nysa. O ile dobrze pamiętam, zaczynała naukę na PWSZ na kierunku lalkarskim. Widać dokładnie w wywiadzie, ile musiała napracować się, aby przeskakiwać ze szczebelka na szczebelek niczym pracowita i cierpliwa mrówka. Widzimy się Magda znowu na zjeździe Carolinum. Gratulacje.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Pif - niezalogowany 2022-06-13 08:45:15

    Magdalena Nieć! A nie Neć, ani NEC

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do