Reklama

Żywot człowieka uzbrojonego

Nowiny Nyskie
22/02/2020 09:03

Sergiusz Piasecki: "Tylko prawda jest ciekawa". Fascynująca podróż uczciwego człowieka, mężczyzny, żołnierza i antykomunisty przez życie, historię i literaturę. Historia bandyty, który stoczył się do poziomu literata

Co mnie podkusiło
W końcu uległem Januszowi S. - jedynemu znanemu mi człowiekowi, który czytał Piaseckiego zanim ja Go poznałem, i zgodziłem się podjąć karkołomnej próby przelania na papier mojej wiedzy i emocji związanych z tym wybitnym pisarzem i bliskim mi człowiekiem. Ucieszyłem się, że będę miał szansę dotrzeć z Sergiuszem nie tylko do bliskich i znajomych, i jednocześnie ogarnął mnie strach, że nie będę umiał dobrze przekazać tego, co wiem i co czuję myśląc o Piaseckim. Oczywiście Janusz zareagował na moje rozterki z właściwą sobie delikatnością - "nie bądź baba i bierz się do roboty! 5000 znaków na odcinek, pierwszy za tydzień...". Cóż było począć - zacząłem pisać.
W pierwszych dwóch częściach spróbuję przybliżyć Czytelnikowi postać Sergiusza Piaseckiego, w następnych jego kolejne powieści i powiązane z nimi losy pisarza, bo większość jego dzieł jest mocno autobiograficzna. Niestety, wtrącę również trochę moich przygód, które spotkały mnie w czasie podążania śladami autora.

Od złodzieja do obrońcy Warszawy i znowu na dno
Urodził się 1 kwietnia 1901 roku w Lachowiczach (obecnie Białoruś, 900 km od Nysy), jako nieślubne dziecko zrusyfikowanego i zubożałego szlachcica Michała Piaseckiego i białoruskiej pięknej wieśniaczki Kławdii Kułakowicz. Wychowywany przez maltretującą go fizycznie i psychicznie macochę od małego przywykł do opracowywania i stosowania strategii przetrwania w nieprzyjaznym otoczeniu i liczenia tylko na siebie. W szkole (z internatem) często wdawał się w bójki, kiedy rosyjscy rówieśnicy nazywali go "Lachem", co odbierał jako obelgę. Skończyło się napadem zbrojnym na inspektora gimnazjum, więzieniem i ucieczką z niego wprost do Moskwy, gdzie był świadkiem rewolucji bolszewickiej, śmierci swoich przyjaciół i gdzie nabrał odrazy do ideologii i działań komunistów. To uczucie towarzyszyło mu do śmierci i walka z komunizmem stała się celem jego życia.
Z Moskwy trafił do Mińska, gdzie związał się z półświatkiem "blatnych",czyli zawodowych złodziei, których kodeks honorowy i poczucie braterstwa cenił wysoko do końca życia. Na podstawie tych doświadczeń powstała słynna "Trylogia złodziejska" ("Jabłuszko", "Spojrzę ja w okno", "Nikt nie da nam zbawienia"). Szybko zaciągnął się do białoruskich oddziałów walczących z bolszewikami a po ich rozbiciu przeszedł do polskiej Dywizji Litewsko-Białoruskiej. W sierpniu 1919 roku został ranny w czasie walk ulicznych w Mińsku. Wstąpił do Wojska Polskiego, ukończył Szkołę Podchorążych, bronił Warszawy w roku 1920. 12 maja 1921 roku został (jak wielu jemu podobnych) zdradzony przez Polskę po raz pierwszy - po demobilizacji został z niczym. Bez wykształcenia, cywilnego zawodu, znajomych i rodziny. Bez możliwości znalezienia jakiejkolwiek pracy, bez perspektyw. Traktat Ryski z 1921 roku odciął go od rodziny, znajomych i możliwości powrotu w rodzinne strony. Próbował wszystkiego, łącznie z pozowaniem do zdjęć pornograficznych (dzisiaj nazwano by je artystycznymi), rozprowadzaniem podrobionych czeków, szulerką ("Żywot człowieka rozbrojonego").

As wywiadu zakordonowego
W 1922 roku został zwerbowany do polskiego wywiadu wojskowego ("Dwójka"). Był idealnym kandydatem - doskonale znał język rosyjski i białoruski (polski słabo), był sprawny, wysportowany i wyszkolony wojskowo, znał Mińsk i okolice, i szczerze nienawidził komunizmu. Został "agentem zakordonowym", czyli penetrował terytorium Sowdepii (Związku Radzieckiego), budował siatkę wywiadowczą, zdobywał cenne informacje. Bywało, że w ciągu miesiąca przekraczał leśną granicę 30 razy, w ciągu lata 1925 przeszedł 8 tysięcy kilometrów... Kilkukrotnie ranny, za ucieczkę z pułapki NKWD i uratowanie kolegi awansowano go na podporucznika.
Dla kamuflażu i środków potrzebnych na budowanie siatki Piasecki (pieniądze od "Dwójki" otrzymywał bardzo skromne) trudnił się bardzo zyskownym przemytem. Dostarczało to pieniędzy i alibi - zatrzymany przez NKWD na granicy przemytnik dostawał kilka lat a szpieg kulkę w łeb. A i tak w tym okresie (1921-1926) spędza około 3 lata w polskich i sowieckich więzieniach (w sowieckich po wpadkach, w polskich po pijackich imprezach i awanturach, wyciągany z nich przez oficerów "Dwójki"). Na przemycie zarabiał krocie ("w ciągu 4 lat przez moje ręce przeszło nie mniej niż milion funtów. Nie zabezpieczyłem siebie, nie kupiłem nawet kamienicy, choć mogłem kupić ulicę. A później głodowałem w więzieniu"). A ponieważ najlepszym towarem była popularna wtedy wśród oficerów radzieckich kokaina, Piasecki próbował również narkotyków. W trakcie tych akcji został kilka razy ranny. W końcu, po kolejnym konflikcie z przełożonymi, został z wywiadu zwolniony. Historię tych lat opisuje w dylogii szpiegowskiej ("Piąty etap", "Bogom nocy równi") oraz w "Kochanku wielkiej niedźwiedzicy".

Bandyta - dżentelmen
Kolejny raz został na lodzie. Chciał zaciągnąć się do Legii Cudzoziemskiej, ale przeszkodą okazał się stopień oficerski. Głodny i obszarpany włóczył się po lasach. Pod wpływem desperacji i ostatnich porcji kokainy dokonał wraz z przyjacielem kilku napadów rabunkowych. W trakcie napadu na furmankę jadącą z Grodna do Wilna obrabował 2 kupców (Jodela Boryszańskiego i Morducha Drazlina), podziękował za pieniądze, a furmanowi dał napiwek za cierpliwość. Zostawiał w spokoju kobiety i urzędników.
Po napadzie na furmankę natychmiast udał się do Grodna, aby wpłacić kaucję za swojego przyjaciela Antoniego Niewiarowicza. Kiedy okazało się, że ten jest już na wolności, wpłacił 40 zł na zakup książek do więziennej biblioteki. Został aresztowany w Wilnie (zdradziła ich kochanka przyjaciela). W czasie procesu przed sądem doraźnym w Lidzie wziął całą winę na siebie, kryjąc młodszego wspólnika. Jak podawał "Dziennik Wileński" - "Oskarżeni cieszą się sympatią obecnej na sali publiczności, wśród której neurasteniczne, krótkowłose faraonice prym trzymają". Przed zwykłym sądem oskarżonym groziłoby od 3 do 5 lat. Ale na terenach przygranicznych panował stan wyjątkowy. Wyrok - kara śmierci.

Maciej Janusz

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    PS - niezalogowany 2020-12-30 08:48:20

    Wspaniała postać. Niesamowita lektura. Doskonale napisane Panie Macieju!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stefek albo Wandzia... - niezalogowany 2021-04-01 10:08:53

    Bardzo dobre. W Andaluzyjskich wioskach do tej pory pamiętają o przemytnikach(?) noszących wiejskie produkty na Gibraltar. Tobołek na plecy - 40 km piechotą, sprzedaż, zakupy i powrót na drugi dzień

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do