
Jednym z głównych założeń straży ochrony zwierząt jest pomoc i ratowanie życia zaniedbanych zwierząt. Teraz organizacja poszerza swoją działalność. Pomoc uzyskają także zwierzęta z terenu Opolszczyzny.
„Nowiny Nyskie” - Kiedy rozpoczęliście działalność?
Karolina Piech - Dolnośląska Straż ds. Ochrony Zwierząt powstała pod koniec lata w 2021 roku. Od tamtego czasu udzieliliśmy pomocy blisko 200 zwierzętom. Obecnie pod naszą opieką w domach tymczasowych mamy około 40 czworonogów, liczba jest płynna, ponieważ ciągle ratujemy nowe zwierzęta i prowadzimy adopcje. Pod opieką mamy głównie psy i koty, ale zdarzały się też myszy i szczury, a nawet gołębie.
- Ilu wolontariuszy liczy wasza organizacja?
- Członków organizacji jest całkiem sporo, około 25 osób, z czego większość zajmuje się zwierzętami jako domy tymczasowe. Są osoby, które lepiej czują się w działaniu na interwencjach lub w graficznym przygotowaniu plakatów, czy też ogłoszeń adopcyjnych. Najbardziej aktywnymi w organizacji są Katarzyna Sawicka, behawiorystka oraz Wiktoria Ostrowska.
Osoby, które chcą zgłosić niewłaściwe traktowanie zwierząt takie jak zaniedbywanie, znęcanie się, proszone są o kontakt:
Dolnośląska Straż ds. Ochrony Zwierząt tel. 690 539 150.
- Jakie zwierzęta odbieracie od właścicieli?
- Jesteśmy przede wszystkim organizacją interwencyjną, czyli odbieramy zwierzęta od oprawców, najczęściej ich właścicieli, którzy przynajmniej w teorii mieli być dla tych zwierząt wsparciem. Okazuje się inaczej, ponieważ są ich katami. Zabieramy zwierzęta wychudzone, chore, utrzymywane całe życie na krótkich, zardzewiałych łańcuchach. Odbieramy zwierzęta bite i kopane, trzymane nieustannie w fekaliach, bez schronienia przed upałami, mrozem, deszczem czy śniegiem. Jesteśmy tam, gdzie "ludzie" nie karmią zwierząt, często z pełną premedytacją trzymają je w ruderach, bez dostępu do wody, jedzenia, światła dziennego czy świeżego powietrza.
- Jakie zwierzęta trafiają pod waszą opiekę?
- Pod opiekę trafiają często psy z guzami, nowotworami, nieleczone, bo ich oprawcy woleli kupić sobie alkohol i papierosy niż iść do weterynarza. Nasza działalność bywa trudna, bo pseudo-właściciele zwierząt nie chcą widzieć swoich zaniedbań, utrudniają nam odbiór zwierząt.
- Gdzie w takim razie trafiają zwierzęta, które odbieracie?
- Działamy na zasadzie domów tymczasowych (domy tymczasowe zapewniają zwierzętom opiekę, my pokrywamy koszty utrzymania), nasi podopieczni są też często w hotelach dla zwierząt. Koszt samego zakwaterowania jednego psa w hoteliku to około 500-700 zł miesięcznie (bez innych opłat, takich jak karma, leki czy wizyty u weterynarza). Często najpierw musimy znaleźć miejsce, a dopiero potem możemy jechać po zwierzaka. Sprawia to, że nasza działalność jest trudna i nie da się ukryć, mocno stresująca. Dajemy sobie radę jak tylko możemy, choć bywa ciężko. Dlatego bardzo gorąco zachęcamy do zostania domem tymczasowym.
- Skąd wzięła się decyzja o poszerzeniu działalności?
- Poszerzenie naszej działalności na województwo opolskie wynika z praktyki naszej działalności - coraz częściej otrzymujemy zgłoszenia również z Opolszczyzny. Pomimo że wiele części województwa opolskiego nie leży dalej od Wrocławia niż wiele miejsc na Dolnym Śląsku, nie odmawiamy pomocy. W woj. opolskim interweniowaliśmy już kilka razy, a każda z tych interwencji zakończyła się odbiorem zwierzęcia. Pod naszą opiekę trafiło już kilka psów z województwa opolskiego. Niektóre interwencje zapadają nam w pamięć. Np. we wsi Turza (powiat oleski) odebraliśmy trzy skrajnie zagłodzone psy, w tym dwa szczenięta. Oprawca trzymał jednego z nich w upały, w blaszaku, bo - jak twierdził - "miał z nim konflikt". Pies był przerażony, bał się własnego cienia, nie chciał nawet wyjść z klatki transportowej. Gdyby nie wnuk oprawcy, 7-letni chłopiec, który szukał pomocy dla psa, nikt by się o gehennie tego szczeniaka nie dowiedział. Obecnie jest już dużo lepiej. Psiak ma już nawet dom stały.
Ostatnio odebraliśmy labradora, który ważył zaledwie 20 kg, a powinien 35. Trzymany był w obskurnej komórce, jadł kartony, plastiki czy stare szmaty. Widzieliśmy to, bo właśnie tym się załatwił w klinice weterynaryjnej.
- Która interwencja najbardziej wami wstrząsnęła?
- Najbardziej wstrząsnęła nami sprawa psa z Dąbrówki Górnej. Jego właściciel nie leczył go dobrze wiedząc, że pies jest chory. Pies tracił przytomność, miał wylewy krwi do gałki ocznej, oko "wyszło mu na wierzch", wyglądało jak "wysadzone", a właściciel nie udał się z psem do weterynarza, mimo posiadania świetnego zaplecza finansowego - stać było go na przeszczep włosów za granicą, botoks czy drogie ubrania. Pies nie przeżył. Skierowaliśmy zawiadomienie do prokuratury.
- Czy w powiecie nyskim podejmowaliście już jakąś interwencję?
- W powiecie nyskim odebraliśmy suczkę ze szczeniętami. Maluchy zarobaczone, matka na łańcuchu. Może to mocne słowa, ale niestety typowa patologia w utrzymywaniu zwierząt na polskiej wsi. Łańcuch, zlewki, rozpadająca się buda i matki ze szczeniętami, nieleczone i niedożywione.
- Co daje wam największą siłę w prowadzeniu takiej działalności?
- Mimo tego, że na co dzień oglądamy tak straszne rzeczy, staramy się znaleźć w naszej działalności radość. To piękne uczucie kiedy wrak psa upodlonego przez "właściciela", pod naszą opieką zmienia się nie do poznania - dochodzi do zdrowia, nabiera zaufania do ludzi, pięknieje w oczach z dnia na dzień. To daje nam siłę do dalszego działania. Naszym celem jest zapewnienie zwierzęciu szczęśliwej drogi - od zerwania łańcucha u oprawcy, przez leczenie, po kanapę w kochającym domu.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Rozmawiała Joanna Kania
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A jak teraz, w 2023 r. wypowiecie się o tej organizacji i samej Karolinie? NALEGAM by weszli Państwo na stronę "Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych" na Facebooku i przeczytanie ich postu. Czekam, aż ukaże się Wasza "aktualizacjia" na ich temat.
Też czekam aż ktoś weźmie się za tych pseudo pomagaczy, którzy wyłudzają pieniądze. Zrobili sobie dochodowy interes na krzywdzie zwierząt.
Proszę o uaktualnienie informacji o Pani prezes Karolinie Plech!!! Cały internet już wie, kim jest ta Pani! Osoba która się mianuje obrończynią zwierząt, porzuca psy które nie przynoszą dochodu! Dodatkowo wyłudza pieniądze na martwe zwierzęta! Kolejny petbiznes po DIOZ..Myślę , że wiecie iż była w DIOZ "inspektorem" i nabyła praktyki w oszukiwaniu ludzi.
A tutaj ten sam.pies już w schronisku w Opolu.
Wszystko się kręci dzięki darczyńcom, którzy wpłacają na zbiórki organizowane przez Kamilę Piech. Tj. petbiznes. Oszustwo i żerowanie na cierpieniu zwierząt. Skandal
Miało być Karolina Piech. Na dzień dzisiejszy zbiórki i drastyczne zdjęcia oraz także opisy do nich i wrażliwi wpłacają. Na dziś zbiórek kilkanaście na w/w osobę. Tylko udostępniający się zmieniają. Krążą po różnych grupach na FB itd.