Obrona chce ponownej analizy monitoringu

Przed Sądem Okręgowym w Opolu odbyła się kolejna rozprawa w głośnym procesie oskarżonych o śmierć 22-letniego Macieja Budulskiego z Nysy. W czasie jej trwania obrona oskarżonych starała się skierować sprawę na inne tory i udowodnić, że to nie główny oskarżony Patryk D. uderzył ofiarę kijem metalowym lecz… jeden z kolegów Maćka.

- Nowa obrończyni D. twierdziła, że jeśli trzymał on kij w prawej ręce to niemożliwym jest, aby uderzył Maćka w głowę z tej właśnie strony – opowiada z bólem Iwona Budulska, matka Maćka. – Przecież mój syn został uderzony w tył głowy! Poza tym ze strony obrony padło zdanie, że jeden z kolegów Maćka miał coś w ręku i rzucił w stronę mojego syna. Postawiono wniosek o ulepszenie nagrania monitoringu i obejrzenie go jeszcze raz klatka po klatce. Mój prawnik z kolei wystosował wniosek o ponowne przesłuchanie kolegów Maćka, którzy byli wtedy z nim na parkingu. Jeden z nich już zeznał, że nic nie mieli w rękach, nawet komórki mieli w kieszeniach. Niczego sobie nie podawali.

Na zakończenie ostatniej rozprawy przesłuchano młodego mężczyznę, u którego oskarżeni tamtego wieczoru pili alkohol. Na salę rozpraw doprowadzono go z aresztu.
Przypomnijmy, że pod koniec października ubiegłego roku Maciej Budulski, student nyskiej PWSZ grał wraz z trzema kolegami w piłkę na parkingu nyskiego marketu budowlanego. W pewnym momencie grający zostali zaatakowani przez czterech pijanych mężczyzn: dwóch 19–latków (Patryka M. i Patryka D), 24-latka Vladyslava P. będącego obywatelem Ukrainy i 32-letniego Piotra G. Napastnicy byli uzbrojeni m.in. w metalowy kij, którym uderzono 22-latka. Ochrona marketu wezwała policję. Funkcjonariusze na miejscu zdarzenia zatrzymali trzech napastników. Czwarty został ujęty następnego dnia. Okazało się, że to mieszkańcy Nysy. Pobity student trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować.
Proces w sprawie śmierci Macieja Budulskiego toczy się przed Sądem Okręgowym. Mężczyznom grozi do 10 lat więzienia. 20-letni dziś Patryk M. - poza pobiciem - jest oskarżony o składanie gróźb karalnych. Zdaniem prokuratury, celował pokrzywdzonym z broni w twarz i groził, że ich zabije. Patryk D. - według śledczych - zadał śmiertelne ciosy kijem golfowym, Piotr G. miał pobić i dać młodszym kolegom broń, a Vladyslaw P. według prokuratury również brał udział w bójce. Mężczyźni przyznają się do tego, że brali udział w zdarzeniu, ale nie przyznają się do śmiertelnego pobicia.
Mimo, że proces dotyczy śmierci młodego człowieka, na pierwszej rozprawie – ku zaskoczeniu i rozgoryczeniu rodziny nieżyjącego Maćka sąd zdecydował, że cała czwórka oskarżonych może spędzić czas procesu na wolności. Za wyjście z aresztu wyznaczono bowiem kaucję i to w bardzo niskiej kwocie - 10 tys. zł dla trzech Polaków i 5 tys. zł dla Ukraińca. Jeszcze większego tragizmu sprawie dodaje fakt, że mama Maćka - będąc z zawodu nauczycielką - niegdyś uczyła Patryka D., który jest oskarżony o zadanie jej synowi śmiertelnego ciosu.
Na jednej z pierwszych rozpraw przedstawiono bodaj najważniejszy dowód w sprawie -zabezpieczony monitoring marketu, który zarejestrował atak na Macieja Budulskiego. Ani matka, ani ojciec chłopca nie byli w stanie obejrzeć tego nagrania.
Wśród przesłuchanych świadków jest też żona Piotra G., która przyznała, że aby wymusić na mężu powrót do domu wymyśliła historię o tym, że grupka mężczyzn rzuca kamieniami w ich mieszkanie i ubliża jej. To kłamstwo miało tragiczne skutki.
Ostatnio na tzw. „mieście” pojawiła się nawet pogłoska, że przyczyną śmierci Maćka nie było pobicie lecz… pęknięty tętniak. – To absolutne kłamstwo! Moje dziecko było całkowicie zdrowe, nawet nigdy nie miał złamanego palca – mówi Iwona Budulska i zaraz cytuje z bólem wyniki sekcji zwłok swojego syna: - „Jak wynika z przeprowadzonych oględzin i sekcji zwłok, danych z akt sprawy, a w szczególności zawartej tam dokumentacji medycznej za przyczynę zgonu należy przyjąć uraz głowy, który doprowadził do krwawienia podpajęczynówkowego, krwawienia do komór mózgowych, stłuczenia mózgowia, nasilonego obrzęku mózgu i niewydolności krążeniowo oddechowej. Stwierdzone w czasie sekcji obrażenia powstały od urazów narzędziem twardym, tępym…” – kończy łamiącym się głosem.
Dodajmy, że opinia ta została potwierdzona przez konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie medycyny sądowej dla województwa opolskiego.