Witacze za 115 tysięcy

Przed wjazdem do Nysy staną nowe witacze, czyli słupy witające osoby wjeżdżające do naszego miasta. Gmina rozstrzygnęła zamówienie na trzy takie metalowe słupy. Zgodnie z nim będą kosztować 115 tysięcy złotych, a więc cena jednego to ponad 38 tys. zł

Witacze zamówiono po tym, jak w ubiegłym roku pokazaliśmy katastrofalny stan jednego z nich. Dobrze, że je w końcu wymieniają i wszystko byłoby pięknie, gdyby gmina po raz kolejny nie złamała uchwalonego przez siebie kodeksu krajobrazowego. Kodeksu, który dotyczy wszystkich mieszkańców, a łamiące go osoby są karane. 

Wiedzą o tym np. nyscy przedsiębiorcy, którzy musieli likwidować niezgodne z kodeksem reklamy, zdejmować billboardy czy zdzierać naklejki z szyb. Ich gmina traktowała bez taryfy ulgowej. A jak traktuje siebie? Nowe witacze są niezgodne z system identyfikacji miasta, który jest częścią kodeksu krajobrazowego. SIM, jak czytamy w dokumencie uchwalonym przez radę miejską, stanowi istotny element estetyzacji przestrzeni miejskiej. Sam zaś projekt witacza, który się w nim znajduje, zakłada „dostosowanie do charakterystycznego języka graficznego dla uzyskania spójnego systemu informacji miejskiej”. Mówiąc prościej jest on elementem większej całości i musi być z nią powiązany.

Tyle teoria, bo gmina postanowiła zrobić witacze po swojemu, wbrew własnym przepisom i gotowemu projektowi. Wykonane urządzenia różnią się więc od tych, które powinny być. 

To nie pierwszy raz, kiedy gmina łamie ustalone przez siebie zasady na swoich terenach. Niezgodne z zasadami SIM są też litery na urzędzie miasta, czy napis przed nowymi blokami przy ul. Franciszkańskiej. Gmina przecież się sama nie ukarze. No, ale ty zwykły mieszkańcu tylko spróbuj złamać te zasady...