Reklama

Boże Narodzenie u czarnych mnichów

Nowiny Nyskie
25/12/2020 09:12

Benedykt - włoski młodzieniec z malutkiej Nursji w 526 roku został wysłany przez zamożnych rodziców na studia do Rzymu. Uciekł od wielkiego świata na pustkowie w góry Prenestini, a potem do groty w Subiaco, gdzie wiódł surowe życie pokutnika. Jego świętość znalazła naśladowców. Do Polski "czarni mnisi" (dawna nazwa - od koloru habitu) przybyli z czeską księżniczką Dobrawą. W Biskupowie są od 1987 roku. O życiu w tamtejszym klasztorze rozmawiamy z benedyktynem o. Michałem Draganem, prezesem Fundacji "Ordo et Pax". 

"Nowiny Nyskie" - Klasztor w Biskupowie jest jednym z czterech czynnych w Polsce klasztorów benedyktynów zrzeszonych w międzynarodowej Kongregacji Zwiastowania NMP. Chyba jest najmłodszy?

O. Michał Dragan - To prawda, klasztor w Biskupowie jest najmłodszym samodzielnym klasztorem benedyktynów w Polsce. Jego początki są związane z Bielicami, gdzie o. Ludwik Mycielski, wówczas mnich klasztoru w Tyńcu, rozpoczynał wraz z kilkoma braćmi życie benedyktyńskie na Śląsku Opolskim. Niestety, stamtąd po niespełna roku bracia musieli się wyprowadzić, bo w bezpośrednim sąsiedztwie nowo powstającego klasztoru komunistyczne władze (rok 1987) zlokalizowały całodobową mieszalnię pasz. Dla braci stało się jasne, że nie mogą kontynuować życia mniszego w takich warunkach. Przeprowadzili się do Biskupowa, do klasztoru, który przekazały benedyktynom Siostry Służebniczki Leśnickie. W Biskupowie benedyktyni są więc od 28 sierpnia 1987 roku. 

Wszystkim Czytelnikom oraz całej Redakcji życzymy bliskości Jezusa, który przychodzi z radością, mimo wszystko, podnosi na duchu i napawa nadzieją. Bo to On jest gwarantem lepszego jutra. 


O początkach naszego klasztoru można przeczytać w książce pt. "ORDO et PAX". Historia pisana palcem Bożym napisanej przez o. Ludwika na 25-lecie założenia klasztoru w Biskupowie. W książce są zdjęcia i można jej też posłuchać, bo książka jest wydana również jako audiobook, czytany przez samego autora.
Klasztor tyniecki jest klasztorem - matką klasztoru w Biskupowie, stamtąd wyszedł o. Ludwik, żeby spróbować prowadzić życie benedyktyńskie na Śląsku Opolskim. Warto wiedzieć, że klasztory benedyktyńskie zrzeszają się w kongregacje. Jedną z nich jest, jak wspomniała Pani, Kongregacja Zwiastowania, założona równo sto lat temu, w 1920 roku w Belgii. Właśnie do niej należy dziś również Klasztor w Biskupowie. 
Takie zrzeszanie się klasztorów w grupy ma swoją długą tradycję i regulacje prawne istniejące już kilka wieków temu. A wzięło się to stąd, że klasztory zabiegały o niezależność, żeby bracia mnisi mogli prowadzić życie oddane Bogu według modelu zostawionego przez naszego założyciela, św. Benedykta. Jest to w założeniach życie mające swoją specyfikę, która nie zawsze była rozumiana przez otoczenie, nawet kościelne, dlatego mnisi starali się o wyjęcie ich spod władzy miejscowych biskupów i wpływów lokalnych władz i tworzyli zrzeszenia klasztorów, które podlegały papieżowi. 


- Czy założyciel Klasztoru o. Ludwik Mycielski, który w 2016 r. obchodził złoty jubileusz kapłaństwa, nadal mieszka w Biskupowie i angażuje się w zakonne życie?

- Oczywiście, o. Ludwik nadal jest w Biskupowie. Benedyktyn składa śluby zakonne na wspólnotę, co oznacza, że chce spędzić życie właśnie w tej wspólnocie. O. Ludwik ma się dobrze, jest aktywny i zaangażowany w życie klasztoru. Podejmuje zarówno prace fizyczne, jak koszenie trawy specjalnym traktorkiem, czy porządki w terenie oraz pielęgnację zieleni wokół klasztoru i naszych domów, w których przyjmujemy gości. Ponadto wciąż jest aktywny jako kapłan, spowiednik i również jako pisarz. Właśnie za chwilę ukaże się we współpracy ze znanym kompozytorem, Marcinem Stępnikiem, nowa płyta z muzyką Marcina i tekstami o. Ludwika pt. "Nasza Droga Krzyżowa" oraz książka "Rekolekcje pielgrzyma". 

- Zakony benedyktynów funkcjonują jako odrębne wspólnoty. Proszę przybliżyć nam klasztor w Biskupowie?

- Na dzień dzisiejszy tworzymy wspólnotę 13 braci, z czego dwóch jest obecnie w innych klasztorach. Średnia wieku, hmm... trzeba by policzyć, ale lądujemy gdzieś na średniej 40-45 lat. Przeorem jest o. Marcin, który został wybrany w wyborach przez braci dwa lata temu. Co jest charakterystycznego w naszym życiu? Zajmujemy się domem i pielęgnowaniem gościnności i to jest charakterystyczny rys naszego życia. Błogosławiona proza życia, jak to kiedyś powiedział jeden z braci. Obecna sytuacja bardzo zmieniła od kilku miesięcy tę część naszej codzienności, ale mamy nadzieję, że już niedługo zobaczymy znajome twarze i będziemy mogli szeroko otworzyć gościnne benedyktyńskie podwoje. Od kilku lat klasztor prowadzi działalność wydawniczą, obecnie za pośrednictwem założonej przez nas Fundacji "ORDO et PAX" (czyli ład i pokój). Już wspomniałem o twórczości o. Ludwika, jego książki i nagrania są wydawane właśnie przez naszą fundację. Od 3 lat wydajemy też specjalną serię, która może zainteresować też czytelników "Nowin Nyskich". Mianowicie wydajemy teksty papieża-seniora, Benedykta XVI, które są pomocą, wprowadzeniem w podstawy naszej wiary poprzez liturgię, a więc przez te wszystkie tajemnice, które w ciągu roku liturgicznego przeżywamy podczas mszy świętych. Są to proste, ale niejednokrotnie bardzo obrazowe teksty, które papież wygłaszał podczas swojego pontyfikatu jako homilie, czy rozważania. Na przykład jest taki tekst o Bożym Narodzeniu z jednej z pasterek o pasterzach, którzy mówią sobie, żeby pójść zobaczyć to co się stało w Betlejem. Papież zwraca uwagę, że w oryginalnym tekście jest napisane dosłownie chodźmy zobaczyć słowo, które tam się stało. I puentuje, że właśnie na tym polega wyjątkowość tej świętej nocy, że można zobaczyć Słowo, czyli samego Boga. No a zobaczyć samego Boga, to jest już coś, prawda?!

- Benedyktyni nie są przenoszeni do innych wspólnot. Czy w sędziwym wielu nadal pozostają w klasztorze i tu umierają?

- Benedyktyni, kiedy zdecydują się złożyć swoje śluby wieczyste, pozostają w tej samej wspólnocie przez cały czas i za wyjątkiem jakichś szczególnych przypadków, rzeczywiście pozostają przy wspólnocie fizycznie, w swoich doczesnych szczątkach. W wieku sędziwym mnich dalej jest w swoim klasztorze i może liczyć na pomoc i opiekę braci, tak jak w rodzinie. Z okien naszego klasztoru widać przykościelny cmentarz, na którym już spoczywa jeden z naszych braci, a więc perspektywa wieczności ciągle jest na oku.

- Św. Benedykt mówił, że benedyktyni "są prawdziwymi mnichami, jeśli żyją z pracy rąk swoich". Czy zakonnicy z Biskupowa prowadzą uprawy, trzymają zwierzęta, a może wyrabiają likier ziołowy "benedyktynka", jak w opactwie w Lubiniu?

- Są u nas bracia, którzy mają smykałkę w przetwarzaniu naturalnych darów Bożych, więc robią różne przetwory. Hitem tej jesieni, a nawet tego roku jest sok z owoców dzikiej róży. Przepyszny, aksamitny, do jogurtu, do lodów, albo po prostu do wypicia. Poza tym są jeszcze jabłka i powidła śliwkowe oraz suszone chipsy jabłkowe i sezonowo różne herbatki. Udostępniamy część tej naszej spiżarni w sklepiku przy kaplicy. Nie robimy "benedyktynki", mamy za to pachnące latem i wszelkimi owocami własne nalewki, ale nie wytwarzamy ich w takich ilościach, żebyśmy mogli proponować je do sprzedaży. Poza tym sprzedaż alkoholu jest obwarowana różnymi przepisami, z którymi niekoniecznie chcemy się zaprzyjaźniać, więc jeśli ktoś chce spróbować tych produktów benedyktyńskich, nie ma innej możliwości jak tylko wstąpić do klasztoru (śmiech). Mamy też trochę użytków zielonych i pola, które pozwalają na trzymanie kilku owiec i kur. Owce odmiany kameruńskiej ze względu na sierść, którą mają zamiast runa, są trochę podobne do kozic, cieszą oko i świetnie sprawdzają się jako kosiarki. A kury dają zdrowe swojskie jaja. Mamy więc również ten rys naszego życia. 
Pozostali bracia też oczywiście zajmują się pracą - każdy czymś innym, zgodnie z potrzebą chwili oraz swoimi obowiązkami: pracą wydawniczą w fundacji, malowaniem kubków na sprzedaż, obsługą domów, w których przyjmujemy gości, co tydzień kolejny z braci pełni tygodniową służbę w kuchni gotując dla całej wspólnoty. 
No i cały czas jesteśmy "na dorobku" i w budowie. Ponieważ budynki, które zajmuje klasztor mają już swoje lata, ciągle jest w nich coś do zrobienia, odremontowania, modernizacji... Na przykład teraz odnawiamy główne wejście do klasztoru i rekonstruujemy schody, które po ponad stu latach od zbudowania prawie się rozsypały. Jest to dla nas nieplanowany i spory wydatek, bo musimy te schody odtworzyć ze szlachetnego materiału i zrobić je solidnie, podobnie drzwi wejściowe i cały ciąg pieszy przed klasztorem włącznie z odwodnieniem, bo to stanowi pewną całość i po prostu trzeba to zrobić w całości. Na szczęście są ludzie i instytucje, które w trudnym również dla nas czasie przychodzą nam z pomocą. Na naszą prośbę odpowiedziała bardzo przyjaźnie Fundacja Franza i Gertrudy Schenzingerów (Franz und Gertrud Schenzinger-Stiftung) z Obrigheim koło Heidelbergu, która obiecała sfinansować znakomitą większość kosztów związanych z tym przedsięwzięciem. Damy znać na naszej stronie, kiedy będzie już można wejść po nowych schodach i przez nowe drzwi. Może to zbiegnie się z końcem obostrzeń sanitarnych i to nowe wejście do klasztoru otwarte na oścież dla odwiedzających będzie takim pięknym symbolem powrotu do normalności? Oby!

- Prowadzicie tak jak inni benedyktyni dom gości. Czy mogą w nim przebywać niewierzący lub osoby innych wyznań, czy jest program pobytu, a może sami organizują sobie czas? 

- Zapraszamy wszystkich. Pamiętam, że gościliśmy również prawosławnych i protestantów oraz ludzi niewierzących, choć zdecydowanie najwięcej jest osób pragnących pogłębić swoje życie duchowe. Bywamy też świadkami pięknych powrotów do Pana Boga i Kościoła po długim i trudnym czasie, albo po jakimś ciężkim wydarzeniu. My starami się po prostu towarzyszyć tym, którzy wchodzą w nasze progi. Gościnność jest wpisana w benedyktyńskość, a w charakter naszego klasztoru w Biskupowie szczególnie. Przyjeżdżają do nas osoby zarówno indywidualnie, jak i z całymi grupami. To są przeważnie zaprzyjaźnione z nami grupy, którym udostępniamy miejsce, tak jak jest wtedy, gdy ktoś przyjeżdża w odwiedziny do swojej rodziny, czy przyjaciół. Nie prowadzimy hotelu. Dom, w którym zatrzymują się nasi przyjaciele staje się na ten czas ich domem. Nie mamy żadnych stawek za pobyt. Jeśli ktoś chce złożyć ofiarę na utrzymanie tych domów, to może to zrobić anonimowo do specjalnej skrzyneczki z napisem "Dar Opatrzności". To jest przyjęte przez nas rozwiązanie, dzięki któremu nie stawiamy nikomu przeszkody w przyjeździe, chodzi nam głównie o mniej zamożne osoby i np. rodziny z dziećmi, dla których pobyt u nas przez kilka dni w ciągu wakacji bywa jedynym wyjazdem wakacyjnym. Nasi goście włączają się w rytm naszego dnia, w nasze prace, a my towarzyszymy im osobiście, rozmawiamy, dzielimy się Słowem Bożym, służymy sakramentami.

- Czy czas pandemii zmienił funkcjonowanie waszego klasztoru?

- Zdecydowanie tak. Byliśmy zmuszeni tak jak wszyscy, dostosować się do ograniczeń w przyjmowaniu gości zarówno w przestrzeni domu jak i kaplicy. Nasi przyjaciele, osoby które przyjeżdżały, żeby porozmawiać czy wyspowiadać się, nie mogli już tak swobodnie "po prostu przyjechać". Modlimy się gorąco, chyba tak jak wszyscy, żeby to już minęło, ale modlimy się też o to, żeby ten czas okazał się czasem łaski i żeby z tego trudu i cierpienia, którego doświadczamy po trosze wszyscy, Pan Bóg wyprowadził błogosławione owoce, odnowił nas wszystkich. 

- Benedyktyni zwani są "czarnymi mnichami" od koloru habitu. A jaki habit noszą benedyktyni z Biskupowa?

- Nosimy czarne habity, więc wpisujemy się w tę tradycję "monachi nigri", czyli czarnych mnichów, jak pani powiedziała. Ale oprócz tego nosimy tzw. kubraki, czyli krótką wersję stroju zakonnego, która wygląda podobnie jak bluza z kapturem, tyle że przepasana szerokim skórzanym pasem. Te kubraki mamy czarne, szare, a w lecie również białe. Święty Benedykt w Regule napisał nam, żebyśmy nie przejmowali się kolorem, tylko nosili to co można taniej nabyć. Tylko rozmiar ma być odpowiedni. Zapewne ze względów bezpieczeństwa oraz estetycznych. Te kubraki potrafią wzbudzać zainteresowanie w miejscach publicznych i różne reakcje w stylu: "kręcicie gdzieś film?" albo "należycie do jakiegoś bractwa rycerskiego?", albo jak raz było w Czechach: "je to jaka sekta?". Ale przeważnie są to przyjazne reakcje.

- W odległych latach kandydat na zakonnika musiał długo kołatać do bramy i wyczekiwać przed nią nawet kilka dni, żeby wstąpić do benedyktynów. To był czas do namysłu. A jak jest dzisiaj?

- Rzeczywiście w czasach św. Benedykta jednym z elementów próby powołania były tzw. opprobria to znaczy przeciwności, nawet pewien rodzaj zniechęcania. Bo jeśli ktoś prawdziwie szuka Boga to wszystkie te trudności pokona. Owo intensywne próbowanie kandydata było podyktowane krótkim czasem formacji: po roku nowicjatu składało się już śluby o charakterze wieczystym. Ponieważ dziś czas rozeznawania i formacji jest znacznie dłuższy - najkrótsza wersja to 5 lat - nie ma już konieczności stwarzania przeciwności, gdyż samo życie je niesie. To właśnie stosunek do nich, posłuszeństwo oraz gorliwość w modlitwie są według św. Benedykta znakami tego czy kandydat prawdziwie szuka Boga. 

- Przed nami Boże Narodzenie, które powinno być czasem radości. Jak wyglądać będzie wspólna Wigilia zakonników w klasztorze w Biskupowie?

- Nasza wigilia będzie wyglądać jak zawsze. Najpierw odśpiewamy uroczyste nieszpory a po nich zgromadzimy się wokół obsypanego sianem stołu wigilijnego, który sami - łącznie z potrawami - wcześniej przygotowujemy. Odczytywana jest Ewangelia o Bożym Narodzeniu, po niej oddajemy hołd Dzieciątku Jezus, którego figurka wędruje z rąk do rąk, do każdego. Jedni się w nią wpatrują, inni całują a jeszcze inni tulą do siebie. To taki nasz bardzo poruszający zwyczaj. Następnie święcimy opłatki, błogosławimy pokarmy i przy sączącej się muzyce kolęd składamy sobie łamiąc się opłatkiem życzenia. Pod koniec posiłku śpiewamy kolędy i poszukujemy jakiś drobnych prezentów pod choinką. 
Kulminacja tego wieczoru to oczywiście msza pasterska, która sakramentalnie uobecnia Boga z nami. I to On jest głównym powodem radości tych świąt. 

Wszystkim Czytelnikom oraz całej Redakcji życzymy bliskości Jezusa, który przychodzi z radością, mimo wszystko, podnosi na duchu i napawa nadzieją. Bo to On jest gwarantem lepszego jutra. 

- Dziękuję serdecznie za życzenia i rozmowę. W imieniu redakcji "Nowin Nyskich" życzę zdrowia i dużo siły dla Ojca Przeora, wszystkich Ojców i Braci oraz radości i łask płynących z Bożego Narodzenia.#
Rozmawiała: Danuta Wąsowicz-Hołota


 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    xxx - niezalogowany 2020-12-25 10:33:31

    Super Bracia Zakonni. Kto zna, wie o czym piszę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Sylwia - niezalogowany 2021-04-17 19:27:34

    zgadzam się

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do