
Bohaterstwo Powstańców Warszawskich, ofiarność ludności cywilnej budzi najwyższy szacunek i wzruszenie. Jednak przy wszystkich wzruszeniach, rocznicowych obchodach i wspólnych śpiewach z okazji 1 sierpnia, pamiętać trzeba o bezdyskusyjnym fakcie, że Powstanie wywołane decyzją Bora-Komorowskiego, Okulickiego i Chruściela zakończyło się całkowitą klęską militarną, polityczną i potworną hekatombą ofiar. Dodajmy, że Bór-Komorowski wydał rozkaz o rozpoczęciu walk wbrew stanowisku Naczelnego Wodza - gen. Sosnkowskiego.
Bilans szaleństwa
Zniszczona została stolica państwa, Polacy ponieśli ogromne straty materialne i kulturowe, ale przede wszystkim nieodwracalne straty ludnościowe. Zginęło 18 tys. żołnierzy AK, najczęściej młodych ludzi i 180 tys. cywilnych mieszkańców Warszawy. Resztę Niemcy wypędzili. Armia Krajowa jako zorganizowana siła militarna przestała właściwie istnieć i rozkaz o jej rozwiązaniu ze stycznia 1945 r. był tylko formalnością.
Po stronie niemieckiej zginęło zaledwie ok. 1600 żołnierzy, po części z formacji kolaboracyjnych. Za jednego zabitego Niemca musiało zginąć 123 Polaków (11 żołnierzy i 112 cywilów).
Powstanie nie wywarło żadnych skutków strategicznych. Jego apologeci mówią dziś, że powstanie powstrzymało marsz Armii Czerwonej na zachód i uchroniło Europę Zachodnią przed zajęciem. To bzdura. W czasie gdy Stalin wstrzymał ofensywę na Wiśle, Armia Czerwona podbijała Bałkany. 25 sierpnia 1944 na stronę ZSRR przeszła Rumunia, na początku września - Bułgaria, a w październiku 1944 Armia Czerwona wkroczyła do Belgradu. Jeśli Powstanie Warszawskie miałoby mieć jakieś strategiczne znaczenie to odwrotnie, wiążąc siły niemieckie pozwoliło Stalinowi na skierowanie głównego uderzenia na południe Europy i podbicie Bałkanów.
Politycznie Powstanie Warszawskie było - ze strony tych, którzy o jego wybuchu decydowali - nieodpowiedzialną awanturą. Było wiadomo, że jedyna siła, na której pomoc można było liczyć to jest ZSRR i Stalin. Tymczasem oficjalnie Powstanie miało być skierowane przeciwko polityce Stalina, skąd więc rachuby na pomoc z jego strony?
Stalin mógłby pomóc w jednym tylko przypadku - gdyby uznał, że opłaca mu się dogadać z dowódcami Powstania, którzy wywołując je wbrew woli rządu w Londynie i Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego złamali dyscyplinę wojskową. Nie jest zresztą wykluczone, że Okulicki jakieś kontakty z Sowietami utrzymywał i na jakieś koncesje z ich strony liczyli. Nie ma na to dowodów w postaci dokumentów z okresu Powstania, ale zastanawiające jest późniejsze aresztowanie Okulickiego w marcu 1945 r. Otóż był on wówczas komendantem głównym organizacji "NIE" skierowanej przeciwko władzy komunistów w Polsce, a więc najbardziej antykomunistycznej siły. I otóż ten komendant zakonspirowanej organizacji, otrzymuje list od płk. NKWD Pimienowa i udaje się na negocjacje wraz z delegatami rządu. Co prawda Okulicki był ponoć przeciwny tym negocjacjom, ale zastanawiający jest fakt skąd płk NKWD wiedział jak wysłać list do najbardziej zakonspirowanych członków Polskiego Państwa Podziemnego i że Okulicki w tę pułapkę wszedł?
Musiały istnieć jakieś kanały kontaktu i być może te kanały działały już w 1944, przed wybuchem Powstania. Być może ludzie decydujący o wybuchu Powstania mieli nadzieję, że Stalin zacznie z nimi jakieś negocjacje. W każdym razie nie byli takim negocjacjom - co do zasady - przeciwni, co pokazuje los "Szesnastu" i fakt, że na negocjacje z NKWD w marcu 1945 r. poszli.
Za samą chęć negocjacji nie można ich potępiać. W sytuacji, kiedy było wiadomo, że Polska ma znaleźć się w strefie sowieckiej, każde działanie mające na celu złagodzenie sytuacji Polaków było uzasadnione. Jednak skoro nie można potępiać Okulickiego i Jankowskiego, którzy przyjęli ofertę NKWD, tym bardziej nie można potępiać milionów Polaków, którzy potem, w okresie PRL współpracowali z komunistami dla dobra Polaków. Jednak za decyzję o wywołaniu Powstania bez żadnego politycznego przygotowania, za doprowadzenie do zagłady miasta i śmierci 200 tys. ludzi nie ma dla nich wytłumaczenia.
Podejmując tę decyzję krajowe dowództwo AK nie mogło mieć złudzeń zarówno co do intencji ZSRR, jak i decyzji zachodnich aliantów. Widzieli, że bez sowieckiej pomocy Niemcy wyrżną mieszkańców Warszawy bez litości. Mieli przecież doświadczenie pięcioletniej okupacji i doskonale znali szał Hitlera na punkcie Polski i Polaków. W tej sytuacji konsekwencje decyzji o podjęciu walki bez zapewnienia sobie pomocy Stalina, czyli bez podjęcia bezpośrednich z nim negocjacji były łatwe do przewidzenia. I zgodnie z tym co każde dziecko biorące się za politykę powinno umieć przewidzieć, nastąpiła całkowita polityczna, militarna i humanitarna katastrofa.
Oczywiście bezpośrednia odpowiedzialność za zbrodnie, za wymordowanie ludności Woli, za bestialskie mordowanie mieszkańców całej Warszawy spada na Niemców. Ale sprawstwo tej decyzji politycznej i tych wydarzeń w sposób oczywisty obciąża Bora, Okulickiego i Chruściela. W normalnym państwie ludzie, którzy podjęli taką decyzję powinni stanąć przed sądem wojennym i zostać rozstrzelani.
Skończyć ze świętowaniem zbrodniczej głupoty!
W naszych czasach Powstanie Warszawskie stało się wyraźnym "mitem założycielskim" IV RP - obozu politycznego budowanego przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Lech Kaczyński - jako prezydent Warszawy - doprowadził do powstania "Muzeum Powstania Warszawskiego", a obecnie - pod rządami PiS - odbyły się najbardziej jak dotąd uroczyste obchody rocznicy Powstania.
Korzenie takiej polityki wydają się leżeć w okresie PRL, kiedy Powstanie było dla patriotów swego rodzaju mitem antypeerelowskim. Skoro komuniści krytykowali dowódców Powstania, to my – na przekór - uważaliśmy ich za bohaterów. Nastrój społecznego oporu wykluczał dokonanie racjonalnej analizy wydarzeń. "Jak komuniści kogoś zwalczają - myślał poddany sowiecki - to na pewno to jest fajny gość".
Był też w micie Powstania naturalny odruch Narodu, szanującego swoich bohaterów. Bo też heroiczna ofiara powstańczej młodzieży jest czymś wręcz - świetlistym. Bohaterstwo chłopaków i dziewczyn, którzy z butelkami rzucali się na czołgi budzić musi podziw każdego Polaka i jakoś spycha w cień zbrodniczą głupotę dowódców decydujących o Powstaniu.
Heroizm powstańców jest niepodważalny, ale też w jakiś sposób zakłóca możliwość zdrowego osądu tamtych wydarzeń.
A zdrowy osąd jest konieczny byśmy na mitach niosących w sobie historyczną pułapkę, zawierających fałszywe przesłanie - choćby leżące gdzieś głęboko pod warstwą podziwu dla bohaterów nie dawali dzisiejszym młodym fałszywego przesłania. Tym fałszem jest akceptacja nieodpowiedzialności politycznych przywódców, którzy w sposób oczywisty doprowadzili do klęski. Owo fałszywe przesłanie to przekonanie, że nieważne jak tragiczny będzie wynik, to i tak warto było się bić. I zawsze będzie warto!
Tego rodzaju przekonania - będące zresztą kwintesencją "insurekcjonizmu" - są zgubne dla myślenia o Narodzie i jego dobru, jego przyszłości. Jeśli zgodzilibyśmy się, żeby przekaz historyczny tak właśnie miał wyglądać, oznaczałoby to zgodę na ukształtowanie nowego pokolenia patriotów w oparach politycznego absurdu.
Jeśli polskość wyrzekłaby się zdrowego rozsądku i chłodnej dbałości o swój interes, jeśliby odrzuciła z góry możliwość kompromisu i rezygnacji z walki - niezależnie od okoliczności i ofiar - taka "polskość" zostałaby odrzucona przez dużą część Polaków. Tak więc bezkrytyczne głoszenie mitu insurekcyjnego – prowadzi do rozłamu, do odwrócenia się wielu Polaków, od nieracjonalnego modelu patriotyzmu.
Unikając pokazania całej prawdy o Powstaniu, zmuszając współczesnych Polaków do bezdyskusyjnego uwielbienia - nie tylko dla żołnierzy - ale i przy okazji dla "Montera". "Bora" i "Niedźwiadka" - wpychamy polską świadomość na fałszywe ścieżki prowadzące do kolejnych historycznych klęsk.
Stąd - wzruszam się słuchając "Sanitariuszki Małgorzatki", ale oburza mnie, kiedy premier polskiego rządu składa kwiaty pod tablicą upamiętniającą gen. Antoniego Chruściela - "Montera" - człowieka odpowiedzialnego za wysłanie młodych powstańców i całego miasta na okrutną rzeź. Takich wzorów nie czcijmy! Bo - przy całym zafałszowaniu tak podanej "wiedzy" o Powstaniu - prowadzi ona do podziału na tych, którzy zgadzają się na bezkrytyczny kult i na tych, którzy mają inne zdanie.
Nieprawdziwy mit wymagający wyłączenia rozumu w ocenie historycznych zjawisk, skupić może jedynie wokół przywódcy bezkrytyczną masę wyznawców, nie zaś myślących i zdolnych do krytycznego osądu i samodzielnego działania patriotów. A takie "sformatowanie" elit politycznych oznaczać może - zamiast zbudowania IV RP - tylko kontynuację bałaganu III RP, czyli przybliżać kolejną klęskę. Tym razem - nie militarną, ale na pewno polityczną, cywilizacyjną i gospodarczą.#
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brak podpisu autora tekstu
Z polskich powstań , tylko wielkopolskie wygrane , reszta po dupie , a my Polacy świętujemy warszawskie gdzie zginęło 200 tys ludzi , a rząd londyński siedział w fotelach wydając bezmyślna decyzję - rozkaz , jak zwykle Polacy : szabelkami na czołgi